niedziela, 6 kwietnia 2014

Mój chleb na zakwasie z żurawiną

Właściwie to powinnam zacząć od samego zakwasu ale co tam, dziś poczęstuje Was chlebkiem :)
Przepisów na zakwas w internecie jest całe mnóstwo, i z powodzeniem każdy znajdzie coś dla siebie. Może powiem tylko tyle (choć nie wiem, czy powinnam :P), że mój zakwas robię całkowicie "na oko", zresztą jak chleb...
Przepis nie jest skomplikowany ale jest dobry, zwłaszcza, jeśli nie mam czasu, aby bawić się w piekarza. Próbowałam na różne sposoby, dodawałam, odmierzałam i nie raz mi nie wychodziło jak chciałam. Okazuje się, przynajmniej w moim przypadku, że im mniej się staram, tym chlebki lepiej rosną :P Dziwne prawda?

W ogóle, jeśli chodzi o chleb na zakwasie, to kiedyś się go bałam. Wydawał mi się czarną magią. Może to efekt wspomnień z dzieciństwa, kiedy babcia z mamą robiły w prawie że hurtowych ilościach chleb, który potem wypiekało się w prawdziwym chlebowym piecu.
Wspomnienia te, zapadły mi w pamięci, jako wielce podniosłe chwile i ogromne oczekiwanie na konsumpcje.

Ale do rzeczy!
Składniki podaję tak mniej więcej, zresztą sami zaraz zobaczycie.



Składniki:

- 3 duże łyżki aktywnego zakwasu (u mnie zakwas na mące razowej typ 2000)
- tak ok. 450 g wymieszanej mąki żytniej typ 720 i mąki razowej typ 2000
- letnia woda (ile mi ciasto zabierze, w zależności od rodzaju i ilości wymieszanych mąk, ale tak ze 300 ml to na pewno musi być)
- łyżeczka soli
- garść suszonej żurawiny


Do aktywnego zakwasu dodaję wymieszane w dowolnych proporcjach mąki, sól i stopniowo, mieszając, dodaję wodę. Efekt końcowy mieszania ma być taki, że ciasto nie jest lejące, ale daj się je wymieszać w misce drewnianą łyżką. Na koniec dorzucam żurawinę (bywa, że zastępuję ją suszonymi śliwkami), i odstawiam na 20 minut, by ciasto sobie odpoczęło. Wąską keksówkę smaruję olejem i wysypuję otrębami albo płatkami owsianymi i przekładam ciasto. Ciasto ma sięgać do połowy wysokości formy. Wyrównuję wierzch łyżką namoczoną w zimnej wodzie i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Czasem to trwa 2 godziny, a czasem dłużej, wszystko zależy od okoliczności, czyli do ciepła. Kiedy chleb wyraźnie podrośnie, nagrzewam piekarnik do 230 stopni, tylko góra-dół!, wkładam chleb, ale wcześniej spryskuję wnętrze piekarnika obficie wodą. Pierwsze pieczenie to 10 minut, potem zmniejszam temperaturę do 200 stopni i dopiekam ok 30 minut, aż chlebuś się ładnie zrumieni. Po tym czasie, gotowy chleb, wyjmuję z foremki i ustawiam na kratce w otwartym ale jeszcze gorącym piekarniku. Taki mój sposób, aby boki chleba zrobiły się jeszcze bardziej chrupiące.

Gotowe :)



 
 
 
Smacznie pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. No właśnie najgorszy ten zakwas reszta jakoś by poszła:)A nie powiem, kusi mnie taki prawdziwy ciepły chlebek, który jemy chociaż zdajemy sobie sprawę,że potem brzuszki bolą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Musisz się przekonać do zrobienia zakwasu i reszta pójdzie już migiem :) W tajemnicy powiem Ci, że mi ciężko dotrwać, aż chlebek ostygnie i zawsze skubię go sobie na ciepło...

    OdpowiedzUsuń