niedziela, 28 października 2018

Wolno rosnący chleb pszenno - żytni za zakwasie z mąki razowej wg Czarodziejki

Witajcie :)

Powiem krótko - nie ma to jak powolne wyrastanie chleba, w chłodnym miejscu i w spokoju. Uwielbiam ten miąższ - dużo dużych i mniejszych dziur, sprężysty środek i otulająca konkretna skórka, która sprawia, że wciąż chce się sięgać po kolejne kromeczki...


Zapraszam na przepis!



Składniki:

I zaczyn:

- 2 łyżki aktywnego zakwasu razowego
- 5 łyżek mąki pszennej chlebowej typ 650
- 200 ml chłodnej, przegotowanej wody

Mieszam wszystko razem i odstawiam na 12 h.

II zaczyn:

- zaczyn I
- 3 łyżki mąki żytniej
- 4 łyżki mąki pszennej chlebowej typ 650
- 200 ml chłodnej, przegotowanej wody

Wszystko razem łączę, mieszam i odstawiam na kolejne 12 h.





Ciasto właściwe:

- cały zaczyn II
- 650 g mąki pszennej chlebowej typ 650
- 150 g mąki żytniej
- 350 ml wody
- 2 płaskie łyżeczki soli

Obie mąki przesiałam, dodałam sól i dokładnie wymieszałam, aby wszystko się połączyło. Następnie dodałam zakwas i porcjami wodę, mieszając jednocześnie drewnianą łyżką i sprawdzając konsystencję ciasta. Ciasto nie będzie zbyt zwarte, ma być dość porządnie uwodnione czyli lepkie i ciągnące, a finalnie bardzo elastyczne. Po pierwszym zamieszaniu, które trwa jakieś 5 minut, odstawiam miskę na 20 minut, aby ciasto odpoczęło i daję szansę glutenowi. Po tym czasie zabieram się za wyrabianie ciasta dłońmi i robię to w misce, bo jego konsystencja nie nadaje się na blat kuchenny. Wyrabiam mocno, wciąż wtłaczając powietrze i wkładam w to dość sporo siły, inaczej się nie da i trwa to jakieś 5-8 minut. Takie wyrabianie sprawia, że naocznie widać, jak zmienia się struktura ciasta. Znów odstawiam ciasto, aby odpoczęło na ok. 20 minut. Ten schemat powtórzę jeszcze dwa razy, czyli wyjdą mi trzy przerwy, a z zamieszaniem ciasta to 4 razy praca z wyrabianiem, nim odstawię bochenek do powolnego rośnięcia.
Po ostatni wyrobieniu formuje okrągły bochenek i odstawiam w dobrze omączonym koszyku w chłodne miejsce na całą noc, aby sobie rósł. Układam go łączeniem do góry. Moje chłodne miejsce to piwnica, która na prawdę jest o tej porze roku tylko niewiele cieplejsza niż lodówka.
Tam przykryty kosz stoi minimum 9 godzin.

Mój chleb piekę w żeliwnym, owalnym garnku. Nagrzewam go z piekarnikiem do 220 stopni i do gorącego wrzucam z kosza wrośnięty bochenek. Przykrywam pokrywką i piekę najpierw 30 minut w 220 stopniach, potem 10 minut w 190 stopniach i ostatnie 15-10 minut zmniejszam temperaturę do 170 stopni i zdejmuję pokrywkę, aby skórka się zarumieniła.
Gotowy chlebek wyjmuję z garnka i studzę na kratce.









poniedziałek, 22 października 2018

Pszenno-gryczany chleb na zakwasie, pieczony w garnku rzymskim.

Dzień dobry.

Przychodzę dziś w przepisem na pyszny chleb, oczywiście na zakwasie :) Tym razem propozycja z dodatkiem mąki gryczanej, która jest bardzo zdrowa i bardzo przyjemna dla naszych organizmów.
Ma niski indeks glikemiczny, poprawia trawienie i regeneruje nasze mięśnie, a także bardzo pozytywnie wpływa na układ krążenia.

No, po tylu zaletach, to chyba nie trzeba nikogo namawiać na kromeczkę domowego chleba, z udziałem tej mąki w jego składzie... Chleb robi się prosto, ale długo, bo na potrójnym zaczynie, który to sobie powoli w chłodnym otoczeniu rośnie i nabiera siły.
Dodatkowo, to mój pierwszy chleb pieczony w garnku rzymskim. I nie wiem, nie wiem zupełnie dlaczego dopiero teraz zdecydowałam się użyć go do wypieku domowego bochenka...



Zapraszam na przepis!



Zaczyn I:

- 5 łyżek aktywnego zakwasu razowego
- 2 łyżki mąki razowej
- 2 łyżki mąki gryczanej
- woda

Składniki mieszam ze sobą razem, wodę dolewam bardzo powoli, aż całość nabierze konsystencji gęstej śmietany. Tak przygotowany odkładam na 24 h w chłodniejsze miejsce - 18 stopni.


Zaczyn II:

Powtarzam czynności z zaczynu I. Składniki te same i te same proporcje. Po wymieszaniu znów odstawiam na 24 h w chłodniejsze miejsce.


Zaczyn III:

Tak, jak wyżej lecz tym razem odstawiam go już tylko na 12 h.


Ciasto właściwe:

- cały trzy etapowy zaczyn
- 600 g mąki pszennej chlebowej
- 150 g mąki gryczanej
- 350 ml wody
- 2 płaskie łyżeczki soli

Obie mąki przesiewam do miski, aby je napowietrzyć i mieszam ze sobą dodając sól. Do mąk dodaję zaczyn i wlewam wodę - najpierw 300 ml i mieszam, sprawdzając konsystencję ciasta chlebowego. Dodałam jeszcze 50 ml, bo tyle zabrało mi ciasto.
Jego konsystencja ma być zwarta, elastyczna, przy czym ciasto ma być miękkie. Po dokładnym wyrobieniu ciasta, odstawiam je na 20 minut. Po tym czasie wyjmuję na blat i wyrabiam kilka minut. Znów odstawiam na 20 minut i po tym czasie, wyrabiam 3 raz przez kilka minut. Składam, formuję okrągły kształt i wkładam do miski dokładnie wysypanej mąką, aby rosło przed pieczeniem.
Mój chleb rósł ok 3 h. Ten czas jest zależny od temperatury otoczenia, im chłodniej, tym dłużej będzie to trwało.
Kiedy bochenek wyraźnie zwiększy kształt, namaczam na 30 minut garnek rzymski. Namoczony garnek wycieram do sucha ściereczką i jego dolną część smaruję olejem i wysypuję dokładnie otrębami.
Teraz delikatnie przenoszę wyrośnięte ciasto do mojej formy, ważne aby łączenie ciasta znalazło się na spodzie garnka rzymskiego. Z góry nacinam bochenek w kilku miejscach. Zamykam garnek pokrywką i wkładam do ZIMNEGO piekarnika. Nastawiam temperaturę na 200 stopni, termoobieg i zaczynam piec mój chleb. Całkowity czas w piekarniku to 1 h 10 minut, przy czym ostatnie ok. 15 minut piekę bez pokrywki, aby chleb mi się zarumienił.
Gotowy bochenek wyjmuję wraz z garnkiem z piekarnika, czekam kilka minut i wyjmuję na deskę.

Jeśli chcecie mieć chrupiącą skórkę z każdej strony to można włożyć już do wyłączonego ale wciąż gorącego piekarnika "goły" chlebek i pozostawić na kilka minut, aby dół się także zrumienił.










Smacznego życzę :)

poniedziałek, 8 października 2018

Zupa krem z dyni wg Czarodziejki

Jesień bez dyni, nie byłaby sobą :) Właśnie teraz mamy sezon na jej wszystkie odmiany i właśnie teraz są one najpyszniejsze.
Sposobów na smaczną dynię jest całe mnóstwo - można robić ciasta, babeczki, przetwory, sałatki i surówki, a można także przygotować ją jako pyszny rozgrzewający i aromatyczny krem, który na jesienne chłody jest w sam raz i dodatkowo rozwesela swoją przepiękną barwą :)







Zapraszam!




Składniki:

- ok 1,5 litra domowego bulionu (u mnie na indyku z warzywami)
- 1,2 kg dyni hokkaido już oczyszczonej (może być każda inna)
- imbir świeży ( 2-3 cm)
- 1 duża cebula czosnkowa
- 3-4 ząbki czosnku
- masło klarowane do smażenia
- sok z 1 pomarańczy
- sól, pieprz, świeży tymianek
- olej z pestek dyni


Cebulę kroję w kostkę, 3 ząbki czosnku rozgniatam i siekam, a dynię obieram i kroję na mniejsze kawałki. Na dużej patelni rozpuszczam 2 łyżki klarowanego masła i wrzucam cebulę, potem czosnek, a następnie dynię. Wszystko razem podsmażam i podduszam, aż dynia zacznie mięknąć. Na sam koniec na patelnię ścieram 2 cm imbiru i jeszcze chwilę duszę. Taką wkładkę przedkładam do garnka z bulionem i gotuję na niewielkim ogniu przez 10-15 minut, aż dynia będzie miękka. Kiedy już jest gotowa, ręcznym blenderem miksuję wszystko na gładki krem.
Teraz czas na doprawienie - dodaję sok z pomarańczy, ostatni ząbek czosnku, ścieram jeszcze 1 cm imbiru (lubię czuć jego smak), i doprawią solą i pieprzem do smaku. Jeszcze raz chwilę blenduję, żeby mieć wciąż gładki krem i moja zupa gotowa.
Jeśli ktoś woli mniej gęstą konsystencję to trzeba użyć większej ilości bulionu, a jeśli lubi bardzo zawiesistą zupę to można na malutkim ogniu jeszcze gotować zupę, aż odparuje i zgęstnieje.






Moja propozycja podania to skropienie porcji kremu olejem z pestek dyni i posypanie go świeżym tymiankiem. Można także użyć grzanek np. czosnkowych, lub innego ulubionego dodatku.








Smacznie pozdrawiam :)



poniedziałek, 1 października 2018

Domowa konfitura z żurawiny do mięs i serów wg Czarodziejki

Dzień dobry :)

Witam w nowym miesiącu - mamy już październik i sama nie wiem, kiedy ten czas tak zleciał...
Pożegnaliśmy lato, przywitaliśmy jesień i mam nadzieję, że przyniesie nam ona jeszcze sporo przyjemnej aury.

Przychodzę dziś z bardzo prostym przepisem na konfiturę z żurawiny - albo borówki - bo ja nigdy nie wiem z czym mam do czynienia. Pani na straganie twardo mówiła, że to żurawina i jej uwierzyłam :)
Ponieważ jeszcze nie przymroziło, nim zabrałam się za przygotowanie mojej konfitury, przebrałam owoce, umyłam i wrzuciłam na dobę do zamrażalnika. Dzięki temu pozbywamy się goryczki.

To co, zapraszam na przepis i już na wstępie nieskromnie się pochwalę, że gotowy wyrób smakuje wybornie :)





Składniki:


- 1 kg żurawiny
- sok z dwóch sporych pomarańczy
- sok z jednej cytryny
- 1,5 szklanki białego cukru (jego ilość można regulować wedle smaku)
- 300 ml wody





Przemrożoną żurawinę zalewam wodą, sokami z pomarańczy i cytryny i dodaję cukier. Wszystko razem zagotowuje w garnku o grubym dnie - u mnie żeliwny garnek - następnie zmniejszam ogień i powoli gotuję, aż owoce popękają i całość zrobi się odpowiednio gęsta.
Uwaga, owoce żurawiny w czasie przetwarzania strzelają :) Można się poparzyć albo wystraszyć.
W moich proporcjach przygotowanie konfitury trwało ok 3-4 godzin, bo robiłam to nieśpiesznie, na najmniejszym ogniu.

Gotowe konfitury przełożyłam do słoiczków i dodatkowo pasteryzowałam dla pewności przez 15 minut.