sobota, 31 marca 2018
Wesołych Świąt!
Niech Wielkanoc pachnie Wam pysznie,
niech będzie spokojna, radosna i wiosenna.
Wesołych świąt!
czarodziejka smaków
czwartek, 29 marca 2018
Wielkanocne babeczki ucierane
Dzień dobry :)
Dziś stary już przepis, ale w nowej odsłonie. Postanowiłam zmodyfikować nieco recepturę na mini babeczki, które piekę co roku do wielkanocnego koszyczka.
Chciałam, aby były bardziej puszyste, jeszcze wilgotniejsze i delikatniejsze. No i udało się :)
Są lekkie, z cytrusową nutą, śmietankowe i puchate. Jeszcze zdążycie je upiec!
Zapraszam!
Składniki:
- 16 dkg mąki pszennej
- 9 dkg mąki ziemniaczanej
- 15 dkg masła w temperaturze pokojowej
- 12 dkg cukru pudru
- 4 jaja
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka pasy waniliowej
- 2 łyżeczki domowego ekstraktu cytrynowego
- skórka i sok z 1 cytryny
- 100 ml śmietanki 30%
Masło ucieram, aż zbieleje, dodaję kolejno żółtka, stopniowo przesiany cukier, ekstrakty, otartą skórkę z cytryny i na końcu sok z cytryny. Wszystkie składniki mają być dobrze utarte, a masa puszysta. Obie mąki mieszam ze sobą, dodaję proszkiem do pieczenia i przesiewam partiami, na zmianę z kremówką, do ciasta. Ucieram mikserem. Białka ubijam na sztywną pianę i dodaję do masy, mieszając już ręcznie.
Foremki do babeczek napełniam do 2/3 wysokości i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 160 stopni, termoobieg. Piekę do suchego patyczka. W moim piekarniku piekły się ok. 20 minut.
Zaraz po upieczeniu wyjmuję babeczki z formy, a kiedy ostygną dekoruję według uznania.
Dziś stary już przepis, ale w nowej odsłonie. Postanowiłam zmodyfikować nieco recepturę na mini babeczki, które piekę co roku do wielkanocnego koszyczka.
Chciałam, aby były bardziej puszyste, jeszcze wilgotniejsze i delikatniejsze. No i udało się :)
Są lekkie, z cytrusową nutą, śmietankowe i puchate. Jeszcze zdążycie je upiec!
Zapraszam!
Składniki:
- 16 dkg mąki pszennej
- 9 dkg mąki ziemniaczanej
- 15 dkg masła w temperaturze pokojowej
- 12 dkg cukru pudru
- 4 jaja
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka pasy waniliowej
- 2 łyżeczki domowego ekstraktu cytrynowego
- skórka i sok z 1 cytryny
- 100 ml śmietanki 30%
Masło ucieram, aż zbieleje, dodaję kolejno żółtka, stopniowo przesiany cukier, ekstrakty, otartą skórkę z cytryny i na końcu sok z cytryny. Wszystkie składniki mają być dobrze utarte, a masa puszysta. Obie mąki mieszam ze sobą, dodaję proszkiem do pieczenia i przesiewam partiami, na zmianę z kremówką, do ciasta. Ucieram mikserem. Białka ubijam na sztywną pianę i dodaję do masy, mieszając już ręcznie.
Foremki do babeczek napełniam do 2/3 wysokości i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 160 stopni, termoobieg. Piekę do suchego patyczka. W moim piekarniku piekły się ok. 20 minut.
Zaraz po upieczeniu wyjmuję babeczki z formy, a kiedy ostygną dekoruję według uznania.
Smacznie pozdrawiam :*
Etykiety:
babeczki cytrynowe,
babeczki do koszyczka,
babeczki do święconki,
babeczki śmietankowe,
babeczki ucierane,
babeczki wielkanocne,
deser,
małe co nieco,
na deser,
Wielkanoc,
wypieki
niedziela, 18 marca 2018
Pieczony paszet wg Czarodziejki.
Niedzielne dzień dobry :)
Myślę, że w wielu domach znajdą się sprawdzone przepisy na tradycyjne pasztety. Robi się je obowiązkowo na święta, ale i także w ciągu roku. Z pasztetem jest trochę zabawy, jednak jego przygotowanie pochłania zdecydowanie więcej czasu niż energii.
Dziś chciałabym pochwalić się Wam moim pieczonym pasztetem. Złożyło się na niego kilka rodzajów mięs, odrobina wątróbki, a zamiast boczku dodałam żeberka, bo akurat w sklepie trafiłam na piękne okazy. Tradycyjnie także wrzuciłam kilka suszonych grzybków i oczywiście gałkę muszkatułową. Wyszło pysznie, nie jest suchy i podczas całego przygotowywania w domu unosił się piękny zapach.
Zapraszam!
Składniki:
- pół tuszki z królika (tuszka była dość spora)
- 60 dag łopatki wieprzowej
- 1 kg żeberek wieprzowych
- 20 dag wątróbki drobiowej
- 30 dag udźca z kurczaka
- 3 średnie cebule
- 3 ząbki czosnku
- mała garść suszonych grzybków
- sól, pieprz, gałka muszkatułowa
- łyżeczka majeranku i łyżeczka tymianku
- 2 czerstwe kajzerki
- duża marchewka
- kawałek selera
- nieduża pietruszka
- 5 jaj
- smalec dobrej jakości lub olej rzepakowy
Mięso myję i osuszam, następnie solę i pieprzę. Tak przygotowane obsmażam na 2 łyżkach smalcu. Ma się rumienić z obu stron. Przekładam je do dużego garnka, dodaję czosnek, marchewkę, pietruszkę i selera oraz suszone grzybki. Wszystko zalewam wodą i wstawiam, aby się gotowało, aż mięso będzie miękkie. Po ugotowaniu pozostawiam mięso i warzywa w wywarze, tak na 3-4 godziny. Ten zabieg, to pierwszy krok do tego, aby pasztet nie był zbyt suchy.
Kiedy mięso stygnie zabieram się za przygotowanie cebuli - kroję ją w niedużą kostkę i również obsmażam na niewielkiej ilości smalcu. Ma się zeszklić. Odstawiam ją do wystygnięcia.
Odlewam trochę wywaru i zagotowuję go, zestawiam z ognia i wrzucam wątróbkę, aby się zaparzyła. Drobiowej zajmuje to kilka minut - po dotknięci jej, nie powinna już wypływać krew.
Kiedy mija czas moczenia, wyjmuję mięso, warzywa i grzyby. Do wywaru dodaję kajzerki, aby zmiękły. W między czasie oddzielam mięso od kości, dzieję je na mniejsze kawałki i zaczynam mielić. Zmielona będzie też cebulka i wątróbka, a także namoczone i odciśnięte kajzerki. No i warzywa z grzybami, rzecz jasna :)
Masa pasztetowa ma być zmielona co najmniej 3 razy, przez sito o drobnych oczkach. Gotową masę doprawiam niewielką ilością starej gałki, majerankiem, tymiankiem i świeżo mielonym pieprzem, a jeśli będzie trzeba to dodaję jeszcze sól. Wybijam 5 jajek i wyrabiam masę, aż wszystko się połączy i będzie gładkie. Przed przełożeniem masy trzeba ją spróbować :)
Gotową masę przekładam do wysmarowanych smalcem i wysypanych bułką tartą foremek. Piekłam w takich do pasztetu, aluminiowych. Wyszły mi 3 i pół foremki.
Piekarnik nagrzewam do temperatury 160 stopni, a na jego spód wkładam formę z wrzątkiem i dopiero wtedy wkładam pasztet. Będzie się piekł ok. 1,5 godziny, aż zacznie odchodzić od brzegów foremek i zrumieni się na wierzchu.
Uwaga - jeśli ktoś lubi mocno smarowne pasztety, można jeszcze dodać do wyrabianej masy bulion z gotowania mięsa i warzyw. Ja tego nie robiłam i według mnie jest dobrze, pasztet po wystudzeniu ładnie się kroi i można go rozsmarować bez problemu na kanapce.
Myślę, że w wielu domach znajdą się sprawdzone przepisy na tradycyjne pasztety. Robi się je obowiązkowo na święta, ale i także w ciągu roku. Z pasztetem jest trochę zabawy, jednak jego przygotowanie pochłania zdecydowanie więcej czasu niż energii.
Dziś chciałabym pochwalić się Wam moim pieczonym pasztetem. Złożyło się na niego kilka rodzajów mięs, odrobina wątróbki, a zamiast boczku dodałam żeberka, bo akurat w sklepie trafiłam na piękne okazy. Tradycyjnie także wrzuciłam kilka suszonych grzybków i oczywiście gałkę muszkatułową. Wyszło pysznie, nie jest suchy i podczas całego przygotowywania w domu unosił się piękny zapach.
Zapraszam!
Składniki:
- pół tuszki z królika (tuszka była dość spora)
- 60 dag łopatki wieprzowej
- 1 kg żeberek wieprzowych
- 20 dag wątróbki drobiowej
- 30 dag udźca z kurczaka
- 3 średnie cebule
- 3 ząbki czosnku
- mała garść suszonych grzybków
- sól, pieprz, gałka muszkatułowa
- łyżeczka majeranku i łyżeczka tymianku
- 2 czerstwe kajzerki
- duża marchewka
- kawałek selera
- nieduża pietruszka
- 5 jaj
- smalec dobrej jakości lub olej rzepakowy
Mięso myję i osuszam, następnie solę i pieprzę. Tak przygotowane obsmażam na 2 łyżkach smalcu. Ma się rumienić z obu stron. Przekładam je do dużego garnka, dodaję czosnek, marchewkę, pietruszkę i selera oraz suszone grzybki. Wszystko zalewam wodą i wstawiam, aby się gotowało, aż mięso będzie miękkie. Po ugotowaniu pozostawiam mięso i warzywa w wywarze, tak na 3-4 godziny. Ten zabieg, to pierwszy krok do tego, aby pasztet nie był zbyt suchy.
Kiedy mięso stygnie zabieram się za przygotowanie cebuli - kroję ją w niedużą kostkę i również obsmażam na niewielkiej ilości smalcu. Ma się zeszklić. Odstawiam ją do wystygnięcia.
Odlewam trochę wywaru i zagotowuję go, zestawiam z ognia i wrzucam wątróbkę, aby się zaparzyła. Drobiowej zajmuje to kilka minut - po dotknięci jej, nie powinna już wypływać krew.
Kiedy mija czas moczenia, wyjmuję mięso, warzywa i grzyby. Do wywaru dodaję kajzerki, aby zmiękły. W między czasie oddzielam mięso od kości, dzieję je na mniejsze kawałki i zaczynam mielić. Zmielona będzie też cebulka i wątróbka, a także namoczone i odciśnięte kajzerki. No i warzywa z grzybami, rzecz jasna :)
Masa pasztetowa ma być zmielona co najmniej 3 razy, przez sito o drobnych oczkach. Gotową masę doprawiam niewielką ilością starej gałki, majerankiem, tymiankiem i świeżo mielonym pieprzem, a jeśli będzie trzeba to dodaję jeszcze sól. Wybijam 5 jajek i wyrabiam masę, aż wszystko się połączy i będzie gładkie. Przed przełożeniem masy trzeba ją spróbować :)
Gotową masę przekładam do wysmarowanych smalcem i wysypanych bułką tartą foremek. Piekłam w takich do pasztetu, aluminiowych. Wyszły mi 3 i pół foremki.
Piekarnik nagrzewam do temperatury 160 stopni, a na jego spód wkładam formę z wrzątkiem i dopiero wtedy wkładam pasztet. Będzie się piekł ok. 1,5 godziny, aż zacznie odchodzić od brzegów foremek i zrumieni się na wierzchu.
Uwaga - jeśli ktoś lubi mocno smarowne pasztety, można jeszcze dodać do wyrabianej masy bulion z gotowania mięsa i warzyw. Ja tego nie robiłam i według mnie jest dobrze, pasztet po wystudzeniu ładnie się kroi i można go rozsmarować bez problemu na kanapce.
Etykiety:
boże narodzenie,
domowy pasztet z różnych mięs,
drób,
królik,
kurczak,
na kolację,
na śniadanie,
pasztet,
pasztet pieczony,
pasztet z mieszanego mięsa,
przepisy Boże Narodzenie,
przystawka,
Wielkanoc
czwartek, 15 marca 2018
Wielkanocna galareta z indyka.
Dzień dobry :)
Bardzo lubię galaretę i nie ważne z jakiego mięsa. Zajadam się każdą i często nie znam umiaru.
Dziś przepis na tą drobiową, z indyka, klasyczną, bo tylko z marchewką i bez dodatku żelatyny w proszku. Galareta gotowana długo, powoli i z dodatkiem łapek, dzięki czemu tężeje sama i nie jest gumowata, ani twarda.
Zapraszam!
Składniki:
- 3 golonki z indyka
- 1 kg kurzych łapek
- duża marchewka
- pietruszka, pół średniego selera, średni por
- mała cebula, kilka ząbków czosnku
- 2 liście laurowe
- kilka ziaren kolorowego pieprzu
- 2 ziarenka ziela angielskiego
- sól, pieprz do smaku
Łapki i golonki dokładnie myję, wkładam do garnka i zalewam ok. 2 litrami wody. Dodaję włoszczyznę, ziele, liście, ziarnka pieprzu, cebulę i czosnek. To wszystko będzie mi się powoli gotowało, na niewielkim ogniu - ok 4 godziny. Kiedy płyn zredukuje się gdzieś o połowę, a mięso indycze będzie odchodziło od kości, doprawiam wywar solą i pieprzem do smaku. Wyjmuję marchew i mięso z garnka, a całe resztę przecedzam przez sito. Mięso kroję na mniejsze części, to samo robię z marchewką i układam je w pojemnikach lub miseczkach - co tam akurat sobie wymyślę :)
Zalewam wszystko porcjami wywaru i odstawiam do stężenia, najpierw na blat, a kiedy ostygnie wkładam galaretę do lodówki.
Bardzo lubię galaretę i nie ważne z jakiego mięsa. Zajadam się każdą i często nie znam umiaru.
Dziś przepis na tą drobiową, z indyka, klasyczną, bo tylko z marchewką i bez dodatku żelatyny w proszku. Galareta gotowana długo, powoli i z dodatkiem łapek, dzięki czemu tężeje sama i nie jest gumowata, ani twarda.
Zapraszam!
Składniki:
- 3 golonki z indyka
- 1 kg kurzych łapek
- duża marchewka
- pietruszka, pół średniego selera, średni por
- mała cebula, kilka ząbków czosnku
- 2 liście laurowe
- kilka ziaren kolorowego pieprzu
- 2 ziarenka ziela angielskiego
- sól, pieprz do smaku
Łapki i golonki dokładnie myję, wkładam do garnka i zalewam ok. 2 litrami wody. Dodaję włoszczyznę, ziele, liście, ziarnka pieprzu, cebulę i czosnek. To wszystko będzie mi się powoli gotowało, na niewielkim ogniu - ok 4 godziny. Kiedy płyn zredukuje się gdzieś o połowę, a mięso indycze będzie odchodziło od kości, doprawiam wywar solą i pieprzem do smaku. Wyjmuję marchew i mięso z garnka, a całe resztę przecedzam przez sito. Mięso kroję na mniejsze części, to samo robię z marchewką i układam je w pojemnikach lub miseczkach - co tam akurat sobie wymyślę :)
Zalewam wszystko porcjami wywaru i odstawiam do stężenia, najpierw na blat, a kiedy ostygnie wkładam galaretę do lodówki.
Smacznego :)
Etykiety:
bez żelatyny,
dania mięsne,
galareta,
galareta drobiowa,
galareta z indyka,
indyk,
na kolację,
na śniadanie,
na zimno,
przekąska,
przystawka,
Wielkanoc
poniedziałek, 12 marca 2018
Sałatka śledziowa z pieczonym burakiem wg Czarodziejki.
Dzień dobry :)
Dziś witam Was rewelacyjną sałatką śledziową. Robi się ją szybko, nie licząc czasu pieczenia buraków, z prostych składników, a jednak ma w sobie to coś, co urzeka podniebienie.
Użyłam do niej śledzi solonych, można pokusić się także o te z zalewy octowej. Wszystko dyktuje nam nasz gust i upodobania. Jedno jest niezmienne - dodatek buraków, który nadaje jej cudowny kolor i cieszy oko.
Zapraszam na przepis!
Składniki:
- 4 płaty śledzia solonego
- 2 średnie buraki
- 1 twarde, kwaskowate jabłko
- 1 szalotka
- mały kawałek białej części pora (taki, który ma ok 5 cm)
- pół kubka małego jogurtu naturalnego
- 2 ząbki czosnku
- pieprz i sól (sól opcjonalnie, ja jej już nie dodawałam)
Buraki zawinięte w folię piekę przez ok. 1 godzinę w piekarniku - mają być miękkie. Temperatura 180 stopni. Płaty moczę w zimnej wodzie ok. pół godziny.
Zimne buraki obieram i kroję w kostkę, taką niezbyt małą. To samo robię ze śledziami i jabłkiem. Cebulę i pora kroję już drobniej.
Jogurt mieszam z wyciśniętym przez praskę czosnkiem i dodaję do sałatki. Mieszam wszystko i doprawiam pieprzem do smaku. Soli już nie dodawałam, gdyż śledzie moczyły się krótko i sałatka dzięki temu jest wystarczająco słona.
Dziś witam Was rewelacyjną sałatką śledziową. Robi się ją szybko, nie licząc czasu pieczenia buraków, z prostych składników, a jednak ma w sobie to coś, co urzeka podniebienie.
Użyłam do niej śledzi solonych, można pokusić się także o te z zalewy octowej. Wszystko dyktuje nam nasz gust i upodobania. Jedno jest niezmienne - dodatek buraków, który nadaje jej cudowny kolor i cieszy oko.
Zapraszam na przepis!
Składniki:
- 4 płaty śledzia solonego
- 2 średnie buraki
- 1 twarde, kwaskowate jabłko
- 1 szalotka
- mały kawałek białej części pora (taki, który ma ok 5 cm)
- pół kubka małego jogurtu naturalnego
- 2 ząbki czosnku
- pieprz i sól (sól opcjonalnie, ja jej już nie dodawałam)
Buraki zawinięte w folię piekę przez ok. 1 godzinę w piekarniku - mają być miękkie. Temperatura 180 stopni. Płaty moczę w zimnej wodzie ok. pół godziny.
Zimne buraki obieram i kroję w kostkę, taką niezbyt małą. To samo robię ze śledziami i jabłkiem. Cebulę i pora kroję już drobniej.
Jogurt mieszam z wyciśniętym przez praskę czosnkiem i dodaję do sałatki. Mieszam wszystko i doprawiam pieprzem do smaku. Soli już nie dodawałam, gdyż śledzie moczyły się krótko i sałatka dzięki temu jest wystarczająco słona.
Smacznie pozdrawiam!
Etykiety:
boże narodzenie,
buraki,
do chleba,
matiasy,
na kolację,
na zimno,
pieczone buraki,
przepisy Boże Narodzenie,
przystawka,
sałatka śledziowa,
śledzie
piątek, 9 marca 2018
Pieczone ziemniaczki II, pyszne i aromatyczne.
Dzień dobry :)
Nie uważam, aby ziemniaki były bardzo tuczące, choć dość często spotykam się z tym stwierdzeniem. To sosy i omasty, którymi polewamy ziemniaki zwiększają znacznie ich wartość energetyczną i sprawiają, że odsuwamy od siebie to warzywo.
A szkoda, bo można z nich wyczarować wiele dań, które robi się szybko i smakują na prawdę wyśmienicie.
Dziś zapraszam na kolejną odsłonę pieczonego ziemniaka :)
Składniki:
- ziemniaki (dowolna ilość)
- olej rzepakowy
- sól, pieprz, ulubione zioła (u mnie tymianek, rozmaryn, cząber i szałwia)
- mielona suszona papryka, mielony suszony czosnek
Ziemniaki myję dokładnie, nie obieram ich więc trzeba je naprawdę dokładnie oczyścić, a potem kroję na cienkie plasterki. Można sobie pomóc mandoliną czy jakimś innym sprzętem.
Plastry ziemniaków zalewam zimną wodą i płuczę, aby pozbyć się nadmiaru skrobi. Odsączam na sicie i przekładam do miski. Dodaję ulubione zioła, sól, pieprz, czosnek i paprykę.
Skrapiam wszystko olejem rzepakowym i mieszam, aby ziemniaki pokryły się przyprawami.
Nagrzewam piekarnik do 180 stopni, ziemniaki wkładam do naczynia żaroodpornego i zapiekam, aż będą rumiane i chrupiące.
Nie uważam, aby ziemniaki były bardzo tuczące, choć dość często spotykam się z tym stwierdzeniem. To sosy i omasty, którymi polewamy ziemniaki zwiększają znacznie ich wartość energetyczną i sprawiają, że odsuwamy od siebie to warzywo.
A szkoda, bo można z nich wyczarować wiele dań, które robi się szybko i smakują na prawdę wyśmienicie.
Dziś zapraszam na kolejną odsłonę pieczonego ziemniaka :)
Składniki:
- ziemniaki (dowolna ilość)
- olej rzepakowy
- sól, pieprz, ulubione zioła (u mnie tymianek, rozmaryn, cząber i szałwia)
- mielona suszona papryka, mielony suszony czosnek
Ziemniaki myję dokładnie, nie obieram ich więc trzeba je naprawdę dokładnie oczyścić, a potem kroję na cienkie plasterki. Można sobie pomóc mandoliną czy jakimś innym sprzętem.
Plastry ziemniaków zalewam zimną wodą i płuczę, aby pozbyć się nadmiaru skrobi. Odsączam na sicie i przekładam do miski. Dodaję ulubione zioła, sól, pieprz, czosnek i paprykę.
Skrapiam wszystko olejem rzepakowym i mieszam, aby ziemniaki pokryły się przyprawami.
Nagrzewam piekarnik do 180 stopni, ziemniaki wkładam do naczynia żaroodpornego i zapiekam, aż będą rumiane i chrupiące.
Etykiety:
dodatki,
na ciepło,
na obiad,
pieczone ziemniaczki,
pieczone ziemniaki,
ziemniaki,
zioła
poniedziałek, 5 marca 2018
Schab pieczony w garnku rzymskim.
Dzień dobry :)
Ostatni wpis dotyczył moich spostrzeżeń na temat użyteczności garnka rzymskiego w kuchni. By nie być gołosłowną, chciałam dziś podzielić się moim sposobem na pieczony schab.
Przygotowanie jest proste, a efekt to soczysty i kruchy oraz lekki kawałek mięsa do obiadu.
Zapraszam!
- 1,5 kg schabu bez kości
- 3 ząbki czosnku
- po łyżeczce majeranku, tymianku, słodkiej papryki
- 1 łyżeczka soli, świeżo mielony pieprz
- kilka ziarenek ziela angielskiego, kolorowego pieprzu i jałowca
- kilka gałązek rozmarynu i tymianku
- świeże liście laurowe
- kilka cebul i 2 ząbki czosnku
- 100 ml cydru naturalnego
Schab myję i pozbawiam wszelkich błonek. Czosnek wraz z solą ucieram w moździerzu na gładką masę. Dodaję zioła, paprykę i pieprz. Taką mieszanką nacieram mięso i wkładam je w duży foliowy woreczek strunowy. Mięso będzie mi się marynowało całą noc w lodówce.
Przed pieczeniem na pół godziny namaczam w wodzie garnek rzymski. Wyjmuję także mięso, aby się ogrzało.
Piekarnik nagrzewam do temperatury 160 stopni. Namoczony garnek wycieram ściereczką do sucha i na jego dnie układam pokrojone w grube cząstki cebule. Na nich układam mięso, a na mięsie ziele angielskie, jałowiec, pieprz, liście laurowe i świeży rozmaryn z tymiankiem.
Całość podlewam jeszcze dla większego aromatu cydrem. Alkohol w czasie pieczenia wyparuje, ale jego aromat pozostanie.
Schab wkładam do zimnego piekarnika, będzie piekł się powoli - 3-4 godziny.
Na ostatnie 20 minut pieczenia zdejmuję pokrywkę mojego garnka, aby schab mi się ładnie
przyrumienił.
Ostatni wpis dotyczył moich spostrzeżeń na temat użyteczności garnka rzymskiego w kuchni. By nie być gołosłowną, chciałam dziś podzielić się moim sposobem na pieczony schab.
Przygotowanie jest proste, a efekt to soczysty i kruchy oraz lekki kawałek mięsa do obiadu.
Zapraszam!
- 1,5 kg schabu bez kości
- 3 ząbki czosnku
- po łyżeczce majeranku, tymianku, słodkiej papryki
- 1 łyżeczka soli, świeżo mielony pieprz
- kilka ziarenek ziela angielskiego, kolorowego pieprzu i jałowca
- kilka gałązek rozmarynu i tymianku
- świeże liście laurowe
- kilka cebul i 2 ząbki czosnku
- 100 ml cydru naturalnego
Schab myję i pozbawiam wszelkich błonek. Czosnek wraz z solą ucieram w moździerzu na gładką masę. Dodaję zioła, paprykę i pieprz. Taką mieszanką nacieram mięso i wkładam je w duży foliowy woreczek strunowy. Mięso będzie mi się marynowało całą noc w lodówce.
Przed pieczeniem na pół godziny namaczam w wodzie garnek rzymski. Wyjmuję także mięso, aby się ogrzało.
Piekarnik nagrzewam do temperatury 160 stopni. Namoczony garnek wycieram ściereczką do sucha i na jego dnie układam pokrojone w grube cząstki cebule. Na nich układam mięso, a na mięsie ziele angielskie, jałowiec, pieprz, liście laurowe i świeży rozmaryn z tymiankiem.
Całość podlewam jeszcze dla większego aromatu cydrem. Alkohol w czasie pieczenia wyparuje, ale jego aromat pozostanie.
Schab wkładam do zimnego piekarnika, będzie piekł się powoli - 3-4 godziny.
Na ostatnie 20 minut pieczenia zdejmuję pokrywkę mojego garnka, aby schab mi się ładnie
przyrumienił.
Smacznie pozdrawiam :)
Etykiety:
cydr,
dania mięsne,
długie pieczenie.,
garnek rzymski,
mięso,
mięso pieczone,
na ciepło,
na obiad,
schab,
schab pieczony
Subskrybuj:
Posty (Atom)