środa, 31 grudnia 2014

Lekka sałatka z wędzonym kurczakiem, gorgonzolą i filetowaną pomarańczą.

Lekka, chrupiąca i kolorowa. Polana orzeźwiającym dressingiem smakuje wyśmienicie.
Bardzo lubię ją robić w rytm ciężkiej muzyki i przy takiej skomponowałam ją właśnie pierwszy raz :)


Zapraszam!


Składniki:


- pierś wykrojona z wędzonego kurczaka
- duża, soczysta pomarańcza
- połówka owocu granatu
- ok. 100 g sera gorgonzola (a tak naprawdę według uznania)
- dwie garści ulubionej sałaty, bądź mieszanki sałat
- sól, pieprz
- łyżeczka lub dwie dobrego oleju


Sałatę dokładnie płuczę, układam po równa na dwóch talerzach. Ser kroję w kostkę, a kurczaka pozbawiam skóry i kroję w paski. Wszystko układam na sałacie. Pomarańcz trzeba wyfiletować. Robię to nad miseczką, aby spływający sok mi się w niej zgromadził. Filety z pomarańczy dodaję do sałatki. Sok pomarańczowy mieszam w olejem, dodaję go po trochę, aby uzyskać emulsję. Jego ilość jest zależna od tego ile soku uzyskamy w czasie filetowania. Dressing doprawiam do smaku solą i pieprzem.
Sałatkę posypuję ziarnami granatu i polewam dressingiem.

Gotowe :)


 

 
Pozdrawiam sylwestrowo :*

wtorek, 23 grudnia 2014

Życzenia :)

Kochani, ponieważ ostatnie dni były dla mnie mocno intensywne, nie zdążyłam już zajrzeć do każdego z Was osobna. Ubolewam nad tym mocno, ale czasem prym wiedzie tzw. siła wyższa...

Nie mniej jednak dziś wpadam, by złożyć Wam życzenia świąteczne:

Dla wszystkich Was, którzy mnie odwiedzają, zaglądają i komentują, a także dla tych, którzy natkną się na moją skromną osobę zupełnie przypadkiem, niezamierzenie WESOŁYCH ŚWIĄT!

Niech ten czas będzie dla Was odpoczynkiem, ukojeniem, spokojem i magią.
Radujcie się, objadajcie pysznymi potrawami i czujcie się wyjątkowi, bo tacy jesteście.

Jeszcze raz - WESOŁYCH ŚWIĄT :*


Czarodziejka Smaków

środa, 17 grudnia 2014

Keks

A dziś szybko i prosto, ale za to pachnąco, aromatycznie i już światecznie. Wygrzebany z mojej niezawodnej babcinej książki kucharskiej. Dodałam jeszcze mały akcent od siebie i gotowe.


Zapraszam na keks :))))


Składniki:

- 30 dkg mąki
- 15 dkg masła
- 5 jaj
- opakowanie cukru wanilinowego
- 20 dkg cukru pudru
- 1/2 opakowania proszku do pieczenia
- 30-40 dkg bakalii (według uzanania, ja użyłam rodzynek, płatków migdałowych, suszonych śliwek, kandyzowanej skórki pomarańczy i orzechów włoskich)
- skórka otarta z połowy cytryny
- tłuszcz do formy i odrobina mąki do wysypania blaszki

Miękkie masło ucieram na puszystą masę, dodaję stopniowo jaja, cukier puder i cukier wanilinowy. Na koniec partiami dodaję przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia oraz skórkę z cytryny. Ucieram tak długo, aż wszystko się ładnie połączy i masa będzie puszysta. Rodzynki i pokrojone w paski śliwkami na chwilę zalewam gorącą wodą, odcedzam i studzę. Skórkę pomarańczową kroję w drobne paseczki, a orzechy zawijam w bawełnianą ściereczkę i tłuczkiem rozdrabniam. Łącze wszystkie bakalie razem i dodaję do gotowego ciasta. Mieszam, tym razem już ręcznie, wszystko delikatnie i wykładam na nasmarowaną tłuszczem i posypaną mąką keksówkę. Piekarnik nagrzewam do 170 stopnii, termoobieg i piekę ok godziny, aż patyczek będzie suchy.



 
 
Na ostudzone ciasto wylewam pierwszą polewę:

- 15 dkg białej czekolady
- łyżka masła
- 3 łyżki mleka

W kąpieli wodnej rozpuszczam czekoladę i masło. Dodaję mleko i już bez kąpieli mieszam masę, aż będzie gładka i bez grudek.

Kiedy polewa ostygnie, rozpuszczam kilka kostek deserowej czekolady i wylewam na keksa.


Smacznie pozdrawiam!

czwartek, 11 grudnia 2014

Zakwas na wigilijny barszcz wg Czarodziejki

"W kociołkach bigos grzano. W słowach wydać trudno. Bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną (...)"

Tak Mickiewicz opisuje w "Panu Tadeuszu" bigos. Każdy chyba przyzna, że w kuchni polskiej zajmuje on miejsce honorowe, uznawany jest za danie typowo polskie. Robienie bigosu mam już za sobą. Zawsze przygotowuję go szybciej bo bigos, który się "przegryzie" jest najlepszy. Ja swój mrożę, podzielony na porcje.

Ten wpis jednak będzie dedykowany czemuś innemu. I jak w tytule, dziś podziele się przepisem na zakwas. Lubię buraki pod różną postacią ale barszcz jadam tylko taki na zakwasie. Dla mnie właśnie ta zupa jest symbolem kuchni polskiej, symbolem tradycji. Kiedy co roku, w grudniu, nastawiam zakwas to już na 100% wiem, że święta zbliżają się nieubłaganie. W domu barszczu musi być dużo, musi bo ja całe święta żyję tylko właśnie tą potrawą. Wszyscy zajadają się masą różnych innych dań i ciast, a ja pochłaniam hurtowo barszcz na zakwasie. Normalnie też nie przepadam za pikantnymi potrawami ale wigilijny barszcz pikantny być musi i tylko taki mi smakuje najbardziej :)

Ale do rzeczy i do działania!


Składniki na zakwas:

- buraki (o ilości nie piszę, bo zależy ona od wielkości naczynia w jakim ów zakwas będzie nastawiony)
- woda (przegotowana)
- czosnek (daję dużo czosnku, bo lubię więc na moja glinianą beczułkę idzie tak ze 2 główki)
- odrobina soli
- dwa liście laurowe
- kilka ziarenek ziela angielskiego
- piętka lub skórka z chleba na zakwasie (opcjonalnie)

Buraki obieram, kroję na części. Nie robię tego jakoś tak specjalnie starannie, ot jak jest duży burak to kroję w cząstki, a jak mniejszy to na pół. Płuczę je i układam w glinianej beczułce (słoik też może być). Buraki przekładam czosnkiem, który też jeśli ma duże ząbki przekrajam na pół. Tych buraków to jest zawsze więcej niż pół beczułki. Wodę solę szczyptą soli i zalewam nimi buraki, daję jej tyle by buraki i czosnek były zakryte. Wkładam chleb i odstawiam wszystko na 10 dni. Naczynie z zakwasem przykrywam gazą. U mnie w domu zawsze zakwas stoi 10 dni. Niektórzy mówią, że można trzymać krócej, nie zaprzeczam ale ja robię tak, jak mnie nauczono w domu rodzinnym. W czasie kiszenia się zakwasu sprawdzam, czy aby na powierzchni nie zalęgnie się jakiś niepotrzebny osad i w razie czego usuwam go.

Jeśli chodzi o chleb dodany do zakwasu, to trzeba uważać, by nie zaczął pleśnieć. Najlepiej sprawdzać sobie co 2-3 dni jak wygląda i w razie czego zwyczajnie zabrać. Ja dodaję chleb na samym tylko zakwasie, bez żadnych drożdży i jest ok ale zdarzyło mi się, że kiedy wkładałam kawałek kupionego chleba to pleśniał, więc radzę pilnować. Ja po prostu gdybym nie miała swojego chleba nie dodałabym żadnego innego, tylko ukisiła bez.

Uwielbiam kolor i zapach gotowego już zakwasu. Robi on na mnie za każdym razem tak samo ogromne wrażenie :)

Zawsze robię więcej zakwasu, co zresztą widać, bo rozdaję znajomym. Jeśli zdarzy się tak, że coś mi mimo wszystko zostanie to przechowuję w słoiku, w lodówce.

Pozdrawiam :)



 

 
 
Smacznego barszczu już teraz Wam życzę :*

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Ryba po grecku wg Czarodziejki

Dziś prezentuję moją wersję ryby po grecku. Jest to smak i wariacja, które osiągnęłam gdzieś tam, po kilku próbach kucharzenia tego dania, i które w tej wersji zostaną u mnie już chyba na zawsze, bo najlepiej mi smakują.


Zapraszam serdecznie :)




Składniki:

- 1 kg filetów rybnych (takie, jakie lubimy)
- 2 cebule
- 1 średni por
- 1 mały seler
- 2 średnie marchewki
- 1 średnia pietruszka
- kilka ząbków czosnku
- puszka pomidorów Pelati
- sól, pieprz, czosnek suszony
- ziele angielskie, liść laurowy
- 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
- odrobina oleju (najlepiej o neutralnym smaku)


Przygotowanie zaczynam od obrania, umycia jarzyn i starcia ich na tarce o grubych oczkach. Cebulę i pora natomiast kroję w niezbyt grube paseczki nożem. Marchew, seler i pietruszkę paruję w parowarze do miękkości z dodatkiem liścia laurowego, ziela angielskiego i 3 ząbków czosnku. Filety rybne skrapiam sokiem z cytryny, oprószam solą i pieprzem i także paruję w parowarze. Na patelni rozgrzewam olej, wrzucam cebulę i pora, duszę. Kiedy warzywa zmiękną wlewam pomidory z puszki i wciskam 2 ząbki czosnku. Duszę wszystko znów, aż pomidory się rozpadną. Z uparowanych warzyw wyciągam ziele angielskie i liście laurowe. Gotową rybę układam na półmisku. Uduszonego w pomidorach pora i cebulę łączę z jarzynami, dodaję koncentrat i doprawiam do smaku. Tak powstałą warzywną "masę" nakładam na filety.
Najlepiej, jak rybka i warzywa sobie trochę postoją i się przegryzą - rybę robię wieczorem i zostawiam na noc.

Gotowe!


 
 

 
Smacznie pozdrawiam :*

środa, 3 grudnia 2014

Pierniczki świąteczne wg Czarodziejki.

Odkąd pamiętam, u mnie w domu pierniki na choince wisieć muszą, te własnej roboty oczywiście. Polane lukrem, ozdabiane przez dzieci jak im tylko się zamarzy...
Ciasto, na które przepis zamieszczam poniżej może i nawet powinno poleżakować sobie przed wypiekiem kilka dni w lodówce. Wtedy wszystkie korzenne przyprawy się ze sobą połączą i nasze pierniki będą cudnie pachnieć.
Z tego ciasta piekę nie tylko pierniczki, używam go również do wypieku piernikowych chatek.


Zapraszam!


Składniki na ciasto :


- 1 kg mąki
- 2 jajka
- 1 kostka margaryny (25 dkg)
- 2 szkl. cukru pudru
- słoik miodu (370 g, ja dałam lipowy)
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 i 1/2 opakowania przyprawy do piernika lub domowej przyprawy do piernika
- 4 łyżeczki kakao
- foremki


Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Zagniatam je razem na gładkie ciasto, które potem zawijam w folię lub papier do pieczenia i odstawiam na minimum do lodówki na minimum całą noc, a najlepiej na kilka dni.

Kolejnym krok to już czysta zabawa dla małych i dużych. Ciasto piernikowe rozwałkowuję na ok. 1 cm i wykrawam pierniki różnych kształtów. Nagrzewam piekarnik na 180 stopni, termoobieg i piekę max.10 minut. Kiedy pierniczki wystygną dekoruję według uznania.

Nie zapomnijcie zrobić wcześniej, przed pieczeniem, otworów w piernikach, by móc powiesić je potem na choince :)


Smacznego życzę i aromatycznie pozdrawiam!


 

 

środa, 26 listopada 2014

Zupa ziemniaczana z czosnkiem i kiełbasą wg Czarodziejki.

Aromatyczna i sycąca, w sam raz na jesienną aurę. Jednocześnie prosta w wykonaniu. Postanowiłam wykorzystać do niej koncentrat firmy Proeco Polska, a konkretnie koncentrat czosnkowy. Ma on intensywny smak i wspaniale współgra z resztą składników zupy. I zdradzę Wam, że ten czosnkowy to mój faworyt, ale wiecie już przecież, że ja czosnek uwielbiam :)


Zapraszam na zupę!



Składniki:

- 1,5 l bulionu plus marchew z bulionu, pokrojona w plastry (u mnie bulion gotowany na wędzonych żeberkach)
- 3 duże ziemniaki (lub 4 mniejsze)
- pętko dobrej, podsuszanej kiełbasy
- 2 ząbki czosnku
- niecała łyżeczka koncentratu czosnkowego Proeco Polska
- mała cebulka
- natka pietruszki
- 2 łyżki dobrej, kwaśnej śmietany 18%
- sól, pieprz
- olej do smażenia


Kiedy bulion mam już gotowy, obieram ziemniaki i kroję je w kostkę. Obieram też cebulę i czosnek, siekam drobno. Na patelni rozgrzewam 2 łyżki oleju, wrzucam cebulę i czosnek, duszę chwilę i dodaję ziemniaki. Podsmażam tak długo, aż ziemniaki się zrumienią i dodaję wszystko do bulionu. Gotuję na małym ogniu tak długo, aż ziemniaki będą miękkie. Kiełbasę kroję w półplasterki, lub w kostkę - według uznania i również podsmażam, ale już bez dodatku oleju. Dodaję do wywaru z miękkimi ziemniakami i gotuję jeszcze chwilę. Teraz czas doprawić zupę solą, pieprzem i koncentratem. Wszystko do smaku. Koncentrat fajnie podbije smak zupy i nada jej rozgrzewającego charakteru.
Na koniec zaciągam zupę dwiema łyżkami śmietany, wcześniej zahartowanej oczywiście.
Zupę podaję z posiekaną natką pietruszki.


Smacznego :)






 
Udanego dnia!

niedziela, 16 listopada 2014

Soczyste mini zapiekanki z koncentratami Proeco Polska wg Czarodziejki.

Dziś przepis na całkiem proste, pyszne i soczyste zapiekanki. Super pomysł na obiad albo ciepłą kolacje. Dodatek sosu pomidorowego sprawia, że nie są suche. Wykorzystałam w przepisie otrzymane pasty od firmy Proeco Polska, a konkretnie koncentraty chilli i czosnkowy. Wyszło dzięki temu pikantnie i rozgrzewająco... i właśnie o to mi chodziło :)

Koncentrat czosnkowy ma w swoim składzie dodatkowo imbir i zielony pieprz, co sprawia, że jest jeszcze mocniej aromatyczny i myślę, że pozwala na jeszcze szersze kulinarne wykorzystanie.


Zapraszam!



Składniki:

- nieduża podwójna pierś z kurczaka
- 2 spore pomidory
- 3 szalotki
- kilka listków świeżej bazylii i kilka igiełek rozmarynu
- sól, pieprz, oregano, słodka papryka
- łyżeczka koncentraty czosnkowego Proeco
- łyżeczka koncentratu chilli Proeco
- 2 średnie ziemniaki
- różyczki brokułu
- mozzarella do posypania (według uznania)
- łyżka oleju do smażenia



Cebulki obieram i kroję niezbyt drobno. Pomidory myję, nie obieram i także kroję na mniejsze kawałki. Na patelni rozgrzewam olej i wrzucam cebulkę, chwilę obsmażam i dodaję pomidory. Zmniejszam ogień i duszę. Dodaję listki bazylii, rozmaryn i oregano. Duszę, aż pomidory się rozpadną i dodaję koncentraty. Kiedy wszystko ładnie się połączy smakowo doprawiam solą, pieprzem i odrobiną cukru. Wychodzi pikantny pomidorowy i bardzo aromatyczny sos.

Ziemniaki obieram i kroję w plastry, razem w różyczkami brokułu obgotowuję na osolonym wrzątku i odcedzam. Nie mają być bardzo miękkie, dojdą potem w trakcie zapiekania.
Kurczaka kroję w plastry, doprawiam solą, pieprze, i słodką papryką.

Zaczynam układanie w moich małych żaroodpornych naczyniach: na dno trochę sosu, potem plasterki ziemniaka, znów sos, kawałki kurczaka, sos pomidorowy i brokuł. Gotową porcję posypuję obficie serem. Tak robię, aż do wyczerpania składników, wychodzą 4 solidne porcje.
Tak przygotowane zapiekam przez ok. 30 minut w temperaturze 170 stopni, termoobieg, aż ser się stopi i zarumieni. Podaję na ciepło, posypane posiekaną pietruszką.


Smacznego!






 
 
Pozdrawiam niedzielnie :*

czwartek, 13 listopada 2014

Współpraca z Proeco Polska.

Nigdy wcześniej nie współpracowałam z żadną firmą. Dziś otrzymałam miła paczkę od Proeco Polska sp. z o.o.. Jest to firma, która zajmuje się produkcją koncentratów z czosnku, papryczek chilli i curry. W paczce znalazłam sporą ilość słoiczków i jak zapewnia producent są one wyprodukowane ze świeżych składników oraz wolne od ulepszaczy i konserwantów.

Wszelkie informacje znajdziecie na stronie http://www.proecopolska.pl/


Chwalę się dziś Wam swoją przesyłką, a już wkrótce zapraszam po przepisy z wykorzystaniem past firmy Proeco Polska sp. z o.o. :) Wtedy także szczegółowo opowiem o każdym koncentracie.





środa, 12 listopada 2014

Domowy rosół z gęsi.

Najczęściej na stole gości u mnie rosół gotowany na wiejskiej kaczce. Taki lubię najbardziej, taki się robi u mnie w domu. Z okazji święta gęsiny postanowiłam jednak przygotować tą pyszną zupę w innej niż dotychczas odsłonie, czyli na gęsi :)
W brew pozorom ugotowanie domowego rosołu nie jest trudne. Wystarczy trzymać się kilku prostych zasad i to pyszne danie praktycznie zrobi się samo.


Zapraszam!



Składniki:

- korpus z gęsi (na którym pozostawiłam celowo mięso), szyjka z gęsi i podroby z gęsi
- włoszczyzna (duży por, średni seler, 2 spore marchewki, korzeń pietruszki)
- ziele angielskie (3 ziarenka)
- pół średniej cebulki w łupince
- 2-3 ząbki czosnku w łupince
- kilka ziaren czarnego pieprzu
- 2 ziarna jałowca
- 2 liście laurowe
- szczypta suszonego lubczyku
- sól, pieprz do smaku


Części z gęsi przeznaczone na rosół dokładnie myję. Wkładam do garnka (mój ma 5 litrów) i zalewam zimną wodą. Dodaję liście laurowe, ziele angielskie, pieprz w ziarnach i jałowiec. Powoli gotuję. Kiedy zaczną mi się zbierać szumowiny wyławiam je, by bulion był czysty. W międzyczasie zabieram się za obranie i oczyszczenie jarzyn. Obrane i umyte, kroję na mniejsze części. Czosnek rozgniatam, a cebulę w łupince przypalam na patelni.
Do gotującego się wywaru dodaję warzywa, czosnek, przypaloną cebulkę i lubczyk. Od tej pory mój rosół gotuje się długo i bardzo powoli na najmniejszym gazowym palniku. Zupka ma dosłownie mrugać. W tym czasie uwalnia się wszystko co najlepsze, zapach powoli rozchodzi się po całym domu i wszędzie jest smacznie :)
Nie solę, nie dodaję pieprzu i nie mieszam w garnku, dopóki mój rosół nie będzie gotowy. On tak spokojnie ma sobie stać i mrugać wesoło.
Taki garnek zupy gotuje się u mnie jakieś 3-4 godziny, nie krócej. Wtedy według mnie rosół ma smak i moc. Bulion jest mocno skoncentrowany, sporo go odparowało ale dzięki temu właśnie zupka jest tak pyszna.
Dopiero po tym czasie doprawiam rosół i robię to tylko za pomocą soli i pieprzu. Nie dodaję nic więcej.

Mój rosół podaję z makaronem, najczęściej takim domowej roboty. Na Św. Marcina zostałam obdarowana ekologicznym makaronem z przepiórczych jaj i z nim właśnie podałam. Oczywiście nie zapominam o marchewce i natce pietruszki.



Smacznego :)



 
 
Miłego wieczoru życzę :*

niedziela, 9 listopada 2014

Oleje smakowe według Czarodziejki.

No, wiem, że teraz tego dobra w bród i wszystko dostępne od ręki, wiem... Ale kusi mnie, by jak najwięcej robić samej. Od jakiegoś czasu przygotowuje takie smakowe oleje, zaczynałam od czosnkowego, a teraz mam ich kilka. Włącznie z olejem, który zaromatyzowały suszone pomidorki.

Używam je głownie do sałat, do sosów, do pizzy albo jako wykończenie rożnych innych potraw. Fajne jest to, iż można tworzyć ich przeróżne smaki, ogranicza nas jedynie gust i upodobania. Tak jak z aromatami do ciast i deserów :)



Co potrzebuję?


- dobry olej lub oliwa z oliwek
- według uznania: zioła, przyprawy... (u mnie rozmaryn, ząbki czosnku, papryczka chili w płatkach, listki bazylii)

Do buteleczki wrzucam kolejno rozgniecione ząbki czosnku, do drugiej listki bazylii, do trzeciej łyżeczkę papryki, a do czwartej  gałązkę rozmarynu. Zalewam olejem i zamykam. Buteleczki odkładam w zacienione miejsce, a najlepiej do szafki. Czekam, aż zioła i papryka oddadzą swoje aromaty. Używam według uznania.



 
 

 
Pozdrawiam niedzielnie :)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Chleba na zakwasie ze śliwkami, miodem i kminkiem

Kolejny chlebek. tym razem wykorzystałam mąkę razową, typ 2000, grubo mieloną. Jego miękisz jest zwarty, obecność śliwek powoduje, że jedna kromka potrafi zasycić.


Zapraszam!



Składniki na zaczyn:

- 3 łyżki aktywnego zakwasy żytniego
- 3 łyżki mąki razowej typ 2000
- 4 łyżki wody przegotowanej


Składniki mieszamy i odstawiam na ok. 8h. Zaczyn zacznie w tym czasie pracować, trochę podrośnie.



Ciasto właściwe:

- cały zaczyn
- 300 g mąki razowej typ 2000
- 100 g mąki chlebowej typ 750
- 1 łyżeczka miodu
- 1 łyżeczka soli
- dwie szczypty kminku
- garść suszonych śliwek
- 400 ml wody przegotowanej


W wodzie rozpuszczam miód. Śliwki kroję na mniejsze kawałki (nie jest to konieczne), a kminek rozgniatam w moździerzu. Obie mąki mieszam ze sobą, dodaję sól, śliwki, kminek i ponownie mieszam. Dodaję zakwas i wodę. Mieszam drewnianą łyżką, tylko do połączenia się składników. Ciasto będzie dość gęste i bardzo lepkie. Nie da się z niego uformować bochenka. Zostawiam w misce na godzinę. Po tym czasie znów mieszam i odstawiam jeszcze na 15 minut. Po tym czasie przekładam ciasto w wysmarowaną tłuszczem i wysypaną otrębami blaszkę. Zostawiam na noc w chłodnym miejscu do wyrośnięcia.
Chleb piekę w naparowanym piekarniku, najpierw 10 minut w 220 stopniach, grzanie góra dół, a potem 190 stopni 25-30 minut.



 
 

 
Smacznego !!!

czwartek, 30 października 2014

Zupa cebulowa wg Czarodziejki

Kiedyś, było to na prawdę dawno temu, zastanawiałam się czemu tak wiele osób się nią zachwyca. Nie garnęłam się w cale do jej przygotowania. Tak było do czasu, kiedy to przypadkiem ucztowałam w restauracji, w której serwowali ten przysmak. Tak, PRZYSMAK! Bo ta zupa taka jest, bardzo prosta, ale pyszna, aromatyczna i cudownie wciągająca. Grzanka z serem nadaje jej charakteru i potęguje wyśmienitość tego dania.
Uwielbiam ją łączyć z długo dojrzewającym bursztynem, który ma zdecydowany smak i świetnie komponuje się z delikatną słodyczą cebuli.


Zapraszam!



Składniki:

- 1,5 litra buliony wołowo-warzywnego
- 6 sporych cebul
- tymianek
- 1 łyżka masła do smażenia
- białe wytrawne dobre wino (mierzone na oko)
- sól, pieprz
- bagietka na grzanki
- kawałek dojrzewającego sera bursztyn (można dać inny)


Zupę zaczynam od przygotowania bulionu wołowo-warzywnego. Potrzebuję go ok. 1,5 l. Kolejny krok to obranie cebuli i pokrojenie jej w piórka. Tak przygotowaną cebulę smażę na maśle. Posypuję ją w trakcie smażenia suszonym tymiankiem, aby uwolnić jego aromat. Cebula ma się ładnie skarmelizować ale nie może się przypalić bo to zepsuje smak zupy. Pod koniec smażenia dodaję białe wino, dałam go na oko, gdzieś tak ok. pół kieliszka, nie więcej. Trzeba uważać, aby nie przesadzić z alkoholem. Podsmażam jeszcze chwilę, ale procentu odparowały i zalewam cebulę bulionem. Całość gotuję ok. 20 minut. Po koniec doprawiam solą i pieprzem.
Bagietkę kroję pod skos na kanapki i wstawiam do piekarnika, żeby mi się opiekły, dopiero wtedy nakładam na każdą stary ser i zapiekam, aż się rozpuści.
Zupę przelewam do miseczki, na każda porcję kładę serową grzankę (lub dwie) i podaję, kiedy wszystko jest gorące.

Gotowe :)



 
 

 
Pozdrawiam :)

środa, 29 października 2014

Creme Brulee wg Czarodziejki.

Ogólnie to ja jestem spod znaku czekolady :) Deser ten, jakim jest creme brulee, jednak uwielbiam i kocham miłością platoniczną. Zachwyciłam się nim pewnego zimowego wieczoru w Poznaniu i tak mi już zostało do dziś :) Uwielbiam go za wanilię, za gładkość i aksamitność, a zwłaszcza za tą pyszną i chrupiącą powierzchnię... mniam!


Zapraszam!



Składniki:

- 400 kremówki 30% lub 36%
- laska wanilii (nie żałuję sobie)
- 4 żółtka
- 4 łyżeczki cukru
- cukier trzcinowy do skarmelizowania


Do rondelka wlewam kremówkę, laskę wanilii kroję wzdłuż i tępą stroną noża ściągam ziarenka. Dodaję je do śmietanki razem z wydrążoną laską i doprowadzam całość do wrzenia. Odstawiam na chwilę, aby mi ostygło. w tym czasie ręcznie ucieram żółtka z cukrem. Robię to tylko do chwili, kiedy żółtka zaczną zmieniać kolor na jaśniejszy.
Przestudzoną śmietankę przecedzam przez sitko i powoli dodaję do żółtek, cały czas mieszając. Uwaga, trzeba to robić delikatnie, żeby na masie nie wytworzyła się piana.
W międzyczasie rozgrzewam piekarnik do 100 stopni, termoobieg. Kokilki do zapiekania napełniam kremem, wstawiam je do głębokiej brytfanny i do połowy wysokości zalewam gorącą wodą. Będą się piekły w tej kąpieli wodnej ok. 1h. Czas jest opcjonalny, zależy od tego jakiej wielkości mamy kokilki, jakie są wysokie. Krem jest gotowy, kiedy jego środkowa część ma konsystencję galaretowatą.
Teraz trzeba ostudzić go w temperaturze pokojowej, a następnie powinien schładzać się w lodówce ok.4 godzin. Najlepiej jest pozostawić go na całą noc.

Przed podaniem wierzch każdego kremu posypuję obficie cukrem trzcinowym i palnikiem karmelizuję.

Gotowe :)



 
 

 
Smacznie pozdrawiam :*

wtorek, 28 października 2014

Półkruche babeczki z masą makową.

Tak na prawdę to chodziło mi na początku o samą masę makową - taką na bogato, z całym mnóstwem bakalii, żeby nie była sucha i żeby była słodka i pyszna :) A te babeczki to wyszły tak przy okazji, ale wyszły bardzo dobre i mocno tym makowym szaleństwem nadziane.

Zapraszam!



Masa makowa:


- 200 g mielonego maku
- po garści orzechów włoskich i laskowych, migdałów w płatkach, rodzynek, śliwek suszonych, żurawiny suszonej, kandyzowanej skórki pomarańczowej i moreli (tak na prawdę bakalie to według własnego uznania)
- łyżka masła
- 2-3 łyżki miodu
- mleko do sparzenia maku
- esencje (u mnie) waniliowa, pomarańczowa, migdałowa, z limonki, cytrynowa (każdej po łyżeczce)
- kieliszek śliwowicy
- 3 żółtka
- 3 łyżeczki cukru

Bakalie, oprócz orzechów i migdałów, łącze ze sobą w miseczce. Śliwki i morele kroję na mniejsze kawałki. Dodaje do nich po łyżeczce z każdej esencji i śliwowicę. Odstawiam na godzinę.
W tym czasie wsypuję mak do miseczki i zalewam zagotowanym mlekiem. Mleka biorę tyle, aby tylko przykrył mi mak. Ostawiam na 20 minut.
Orzechy siekam nożem na drobniejsze kawałki. Jeśli laskowe są w łupinkach to najpierw je podprażam na patelni i pozbywam się łupinek. Do orzechów dodaję migdały.
Na patelni lub rondelku o grubym dnie rozpuszczam masło, dodaję miód i wsypuję orzechy. Chwilę podsmażam, tak, żeby miód je pokrył. Dodaję mak i resztę odcedzonych bakalii. Duszę to wszystko ze sobą razem, aż składniki masy się dobrze połączą, a zapachy przejdą nawzajem. Ściągam masę z ognia i studzę. Z żółtek i cukru ubijam kolgel - mogel i delikatnie łączę z ostudzoną masą makową.

Masa gotowa!



Ciasto półkruche:


- 150 g mąki
- 50 g masła
- 1 nieduże jajko
- 50 g cukru pudru
- 1 łyżka śmietany
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Przesianą mąkę siekam z masłem, dodaję cukier, proszek i mieszać. Wbijam jajko oraz dodaję śmietanę. Zagniatam ciasto energicznie i tylko do połączenia się składników. Tak przygotowane odstawiam na ok godzinę do lodówki.
Po tym czasie rozwałkowuję je dość cienko i wykładam nim natłuszczone formy do babeczek. Ciasto nakłuwam widelcem i dopiero teraz nakładam farsz.

Po zrobieniu masy makowej pozostały mi białka. Ubijam je na sztywną pianę z niewielkim dodatkiem cukru i napełnione makiem babeczki przykrywam pianą z białek.

Całość piekę ok. 20 minut, termoobieg, temperatura - 170 stopni.

Smacznego!



 
 





czwartek, 23 października 2014

Pyszny farsz szpinakowo-serowy.

Na ten smak miałam ochotę już od dawna. Właściwe to nie wiem czemu tyle czasu zwlekałam ze zrobieniem pierogów ze szpinakiem. Przecież one są takie pyszne.
Dziś chciałam pokazać mój farsz, gdzie króluje szpinak i ser. Robię taki do pierożków, ale można go wykorzystać także do naleśników, pasztecików, bułeczek...


Zapraszam!


Składniki (na ok. 20 pierożków średniej wielkości, z dość obfitą ilością farszu):


- 300 g szpinaku (użyłam świeżego)
- 2 ząbki czosnku (tak na prawdę wedle uznania)
- pół średniej cebulki
- masło do smażenia
- 150 g sera podpuszczkowego (może być inny ulubiony)
- 150 g mozzarelli startej drobno
- 2-3 łyżeczki startego parmezanu
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa, mielony czosnek suszony



Zaczynam od szpinaku. Trzeba go dobrze umyć i jeśli takowe są, to pozbywam się twardych łodyg. Następnie obgotowuję go w lekko osolonym wrzątku i odcedzam na sicie. Czekam, aż ostygnie i dobrze odcieknie, wtedy siekam szpinak dość drobno nożem. Na patelni rozgrzewam ok. łyżeczki masła i podsmażam na nim drobniutko posiekaną cebulkę, dodaję szpinak i czosnek przeciśnięty przez praskę. Wszystko duszę, aż się ze sobą połączy. Odstawiam do całkowitego wystygnięcia.
W misce widelcem rozkruszam ser podpuszczkowy, dodaję wystudzony szpinak, mozzarellę i parmezan. Mieszam dokładnie i dopiero teraz doprawiam do smaku solą, pieprzem i gałką i ewentualnie czosnkiem. Lubię, kiedy farsz ma wyraźny smak :)


Smacznego życzę!


 
 

 
Pozdrawiam :*

niedziela, 19 października 2014

szybka kacza i jarmuż ze śliwkami i boczkiem.

Jarmuż - trochę zapomniany, ale na szczęście już co raz częściej można go łatwo dostać. Cieszy mnie to ogromnie, gdyż to bardzo zdrowe i pożywne warzywo. Można je przygotowywać różnie i z różnymi dodatkami, choćby usmażyć jak ja albo zrobić z niego nadzienie do pierogów czy pasztecików. Według mnie jest bardzo wdzięczny w obróbce :)
A szybka kaczka dlaczego? Ano dlatego, że miałam nieduże piersi i nie wymagały one dopiekania w piekarniku, na patelni usmażone wyszły idealne, miękkie i z chrupiącą skórką.


Zapraszam!

Dzień wcześniej marynuję piersi. Miałam je dwie, oprószyłam solą, pieprzem kolorowym i majerankiem. Wtarłam jeszcze w każdą po ząbku czosnku i tak przeleżały całą noc w lodówce.


Zabieram się za jarmuż:

- 200 g jarmużu, dokładnie umytego i porwanego na mniejsze kawałki, pozbyłam się twardych części łodyg
- garść suszonych śliwek bez pestek
- 2 ząbki czosnku
- 1 szalotka
- kilka plasterków dobrego wędzonego surowego boczku
- łyżka masła
- sól, pieprz
- ok 100 ml bulionu drobiowego lub warzywnego


Na rozgrzaną patelnię wrzucam masło i kiedy się rozgrzeje dodaję pokrojony na cienkie plasterki czosnek. Chwilę podsmażam, ale pilnuję, aby się nie spalił i dodaję jarmuż. Dodaję go porcjami i podsmażam na niezbyt dużym ogniu. W międzyczasie na drugiej patelni podsmażam boczek, kiedy wytopi mi się z niego tłuszcz dorzucam drobno posiekaną szalotkę i smażę na złoty kolor. Kiedy cały jarmuż jest już podsmażony dodaję do niego zawartość drugiej patelni i wszystko mieszam. Dodaję pokrojone na mniejsze kawałki śliwki. Mieszam. Na patelnie wlewam bulion i duszę na małym ogniu jej zawartość. Chcę aby jarmuż był miękki, a śliwki mają się delikatnie "rozpaść", bo to ich aromat połączony ze smakiem boczku nada całej potrawie smaku.

W tym czasie zabieram się za kaczkę. Nacinam skórę na piersi pod skosem i kładę mięso skórą do doły na rozgrzanej patelni na kilka minut. Ma się wytopić z niej tłuszcz, skórka ma się zezłocić ale nie przypalić. Trzeba kontrolować ten proces. U mnie trwało to jakieś 6-8 minut. Po tym czasie obracam pierś mięsem do doły i tu już krócej, jakieś 3 minutki. Na koniec jeszcze po chwilce obsmażam brzegi piersi, pomagając sobie szczypcami i dotykam środka piesi - ma być miękka. Nie wrzucam jej do piekarnika bo, jak już wspomniałam, piersi nie był duże i ten zabieg nie jest potrzebny. Mięsko musi chwilę odpocząć, aby soki się uspokoiły, tak z 5 minut i nadaje się do
podawania.


Porcję jarmużu z boczkiem i śliwkami układam na talerzu, a obok kładę pokrojoną ze skosa kaczkę.
Smacznego :)




 
Miłej niedzieli życzę :)

czwartek, 16 października 2014

Bulion grzybowy na zakwasie.

Dziś aromatycznie i bardzo pysznie. Pięknie pachnący grzybowy bulion z dodatkiem zakwasu, który ubogaca go jeszcze mocniej i podbija smak.
Bulion nie jest skomplikowany i myślę, że może zyskać wielu zwolenników :)


Zapraszam!


Składniki:

- włoszczyzna
- pół średniej cebuli, opieczonej na patelni
- 2 kulki ziela angielskiego
- 2 liście laurowe
- 3 ziarenka czarnego pieprzu
- po gałązce świeżego rozmarynu i tymianku
- 3 ząbki czosnku (w łupinkach, rozgniecione)
- garść suszonych grzybów (u mnie podgrzybki)
- sól, pieprz, suszony czosnek
- zakwas na żur (odstany, bez mąki)


Włoszczyznę, opieczoną cebulkę, ziele, liście laurowe, pieprz w ziarnach, rozmaryn, tymianek i ząbki czosnku zalewam zimną wodą, ok. 2 litry, i gotuję na małym ogniu wywar, aż warzywa będę miękkie. Dopiero wtedy dodaję grzyby. Gotuję powoli dalej, aż wywar nabierze ładnego ciemnego koloru, grzyby zmiękną, a całość będzie mocno pachnieć. Tak przygotowany bulion odstawiam w całości i ze wszystkim do całkowitego ostygnięcia, najlepiej zrobić go wieczorem i odstawić na noc, niech spokojnie sobie stygnie i dzięki temu zabiegowi nabiera jeszcze większej mocy i lepszego smaku.
Rano przecedzam zimny bulion przez sito, chcę by był klarowny, i podgrzewam go powoli doprawiając do smaku solą, świeżo zmielonym pieprzem i czosnkiem. Bulion ma się zagrzać, ale pilnuję, aby się nie zagotował. Do bulionu dodaję także zakwas, a jego ilość ma być taka, by wywar miał lekko kwaśny smak, ale aby zakwas nie zagłuszył mi smaku grzybów. Trzeba ten moment uchwycić dlatego zakwas dodaję porcjami i próbuję w międzyczasie.

Do bulionu można podać np. uszka, albo pielmieni. Ja podałam go z tymi drugimi, a jako farsz wybrałam kaczkę.


Smacznie pozdrawiam :)




niedziela, 12 października 2014

Pełnoziarnisty chleb pszenny na zakwasie wg. Czarodziejki.

Od jakiegoś czasu wciąż tworzę nowe chleby, wciąż coś ze sobą mieszam, łączę i tworzę receptury. Uwielbiam wypiekać chleb, oczywiście ten na zakwasie. Pewnie dlatego, że tak lubię zakwas, jego zapach, aromat i odgłos bębelkowania. Z tej właśnie przyczyny zapraszam na kolejny chleb :)



Składniki:

Zaczyn:

- 3 łyżki aktywnego zakwasu żytniego
- 150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
- niecała szklanka wody

Składniki na zaczyn mieszam ze sobą. Wody dodaję tyle, aby miał on konsystencję gęstej kwaśniej śmietany. Odstawiam na 16h, żeby przefermentował. Najlepiej zrobić go wieczorem i zostawić w spokoju na całą noc i ranek. Po tym czasie zaczyn podrośnie, a na jego powierzchni pojawi się duża ilość pęcherzyków.



gotowy zaczyn
 


Ciasto właściwe:

- gotowy zaczyn
- 120 g mąki pszennej typ 750
- 250 g mąki pszennej pełnoziarnistej
- 250 ml wody
- 1 łyżeczka soli

Składniki ciasta mieszam ze sobą przy pomocy drewnianej łyżki. Będzie miało kleistą konsystencję, która nie powoli się uformować w bochenek. Tak przygotowane ciasto odstawiam do odpoczęcia na 15 minut. Po tym czasie znów mieszam, niezbyt długo i odstawiam na kolejne 15 minut.







Przygotowuję formę - użyłam takiej o wymiarach 13x23 cm, wysmarowałam ją olejem i obsypałam wnętrze otrębami. Po drugich 15 minutach krótko mieszam ciasto i przekładam do formy, wyrównując wierzch namoczoną w ziemnej wodzie łyżką.





Odstawiam do wyrośnięcia przykryte ściereczką. Czas to ok. 5h, zależy jest on jednak od temperatury otoczenia. Ciasto ma wyraźnie podrosnąć, do granic formy.





Piekę chleb w temperaturze 220 stopni, grzanie góra-dół, przez pierwsze 15 minut, potem obniżam temperaturę do 190 stopni i piekę jeszcze 40-45 minut. Kiedy wkładam chleb do piekarnika nie zapominam o naparowaniu go.
Gotowy chleb, zaraz po upieczeniu wyjmuję z formy i studzę na kratce.



 
Smacznego!


czwartek, 9 października 2014

Prosty, pszenny chleb na zakawasie.

Ten przepis to moja dalsza kombinacja Chleba Północnego :) Zmieniałam mąkę na pszenną 750, a zakwas razowy na żytni. Wierzch posypałam czarnuszką, którą bardzo lubię.

Zapraszam!


Składniki:

Zaczyn:

- 3 łyżki aktywnego zakwasu żytniego
- 4 łyżki mąki pszennej typ 750
- chłodna przegotowana woda

Składniki zaczynu łączę ze sobą. Wody dodaję tyle, aby miał konsystencję gęstej śmietany i odstawiam do czasu, aż zacznie bąbelkować i urośnie. Czas ten zależy od siły zakwasu, temperatury otoczenia. U mnie czasem to trwa 2 godziny, a czasem 4. Ważne, by na powierzchni było widać pęcherzyki.

Ciasto właściwe:

- 50 dkg mąki pszennej typ 750
- 400 ml chłodnej przegotowanej wody
- zaczyn

Dodatkowo:

- czarnuszka
- olej do spryskania

Składniki ciasta właściwego łączę ze sobą, a konkretnie mieszam drewnianą łyżką, aż składniki się połączą. Tego ciasta nie da się uformować w bochenek, bo będzie za luźne. Odstawiam je na ok. 8 h. W tym czasie podrośnie, a jego struktura wzbogaci się o duże ilości pęcherzyków. Takie ciasto wykładam na blat obsypany obficie mąką i zagarniam jego boki do środka. Nie jest to łatwe, ze względu na konsystencję ciasta. Układam je jeszcze na jakieś 1,5 h do wyrośnięcia do miski na ściereczce wysypanej mąką. Po tym czasie przerzucam chlebek do formy, skrapiam oliwą i posypuję ziarnami czarnuszki.
Piekę we wcześniej nagrzanym naczyniu żaroodpornym (można w garnku rzymskim). Najpierw przykryte przez 25 minut, temperatura 250 stopni, grzanie góra-dół. Potem zmniejszam temperaturę do 190, zdejmuję pokrywkę i dopiekam na złoty kolor, jakieś 15-20 minut.

Smacznego :)




poniedziałek, 6 października 2014

Nadziewane pieczone ziemniaki w mundurkach.

Myślę, że to fajna i bardzo prosta mała jesienna propozycja. Można ją przygotowywać na różne sposoby i z różnymi nadzieniami. Wszystko wedle uznania i smaku :)


Zapraszam!



Składniki:


- ziemniaki (u mnie było to 5 w miarę równych sztuk)
- 20 dag surowego wędzonego boczku
- kilka dużych pieczarek
- pół średniej cebuli
- ząbek czosnku
- natka pietruszki (użycie i ilość wedle uznania)
- ser wedle uznania (u mnie mozzarella)
- tymianek, rozmaryn, sól, pieprz
- olej


Zaczynam od ziemniaków. Dokładnie je myję, szoruję pod bieżącą wodą, by pozbyć się ziemi. Następnie małą łyżką wydrążam je kolejno i obgotowuję w osolonym wrzątku. Ziemniaków nie gotuję do miękkości, mają być na pół twarde. Czas gotowania zależy od ilości i wielkości użytych ziemniaków. Obgotowane ziemniaczki studzę, a w międzyczasie zabieram się za farsz.
Boczek kroję w drobną kostkę i wrzucam na patelnie bez tłuszczu, w boczku jest to wystarczająco. Obsmażam na złoto, dodaję pokrojoną w drobną kosteczkę cebulkę i dalej obsmażam. Pieczarki myję, obieram i także siekam w kostkę, dodaję do boczku i cebuli i dusze tak długo aż puszczony z nich sok odparuje. Na koniec dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek i doprawiam do smaku pieprzem i solą. Ja dodaję jeszcze do farszu posiekaną natkę pietruszki. A po lekkim przestygnięciu dorzucam starty ser.

Ostudzone ziemniaki skrapiam oliwą i posypuję suszonym tymiankiem i rozmarynem. Nakładam farsz i wstawiam do piekarnika. Temperatura 180 stopni, czas ok. 15-20 minut, aż ser się roztopi, a całość ładnie zarumieni.


Smacznego :)







 
:)

piątek, 3 października 2014

Chleb mieszany z maślanką na żytnim zakwasie.

Jak już wspominałam, uwielbiam chleby na zakwasie. Najczęściej piekę na zakwasie z mąki razowej. Ostatnio mnie wzięło na zakwas z mąki żytniej i tak sobie tworzę i kombinuję. Chleb na maślance  dłużej trzyma świeżość, taki bochenek spokojnie poleży kilka dni i jeszcze tylko zyska na swej szlachetności i na smaku.

Zapraszam!


Składniki:

- 250 g aktywnego, dokarmionego wieczór wcześniej, zakwasu żytniego
- 450 g mąki pszennej o wysokiej zawartości białka, u mnie typ 720
- 50 g mąki żytniej
- 1/2 szkl. maślanki
- 1/2 szkl. wody
- łyżeczka soli


Maślankę łączę z wodą, całość ma mieć temperaturę pokojową. Obie mąki przesiewam do miski, dodaję zakwas i chwilę mieszam drewnianą łyżką, tak aby zakwas połączył się z mąką w luźną papkę. Do miski dodaję sól i zaczynam wyrabiać wszystko dłonią, jednocześnie powoli dodając wodę z maślanką. Dodaję je tak do momentu, aż ciasto będzie zwarte, miękkie i elastyczne, ma swobodnie dawać się wyrabiać ręcznie. Zazwyczaj nie zużywam całości płynów, trochę zostaje mi na dnie szklanki. Ważna jest tu nie ich ilość ale konsystencja ciasta chlebowego.

Gotowe ciasto odkładam do oprószonej mąką miski i odstawiam przykryte ściereczką na ok. godzinę, aż wyraźnie podrośnie. Po tym czasie wyjmuję je na blat, odgazowuję i składam w kulkę. Odstawiam na kolejną godzinę, czekam aż podrośnie i znów odgazowuję. Po drugim odgazowywaniu składając ciasto "na trzy" formuję bochenek i układam do ostatecznego wyrośnięcia w koszyku oprószonym mąką. Można to robić na dwa sposoby:
I sposób - zostawienie do wyrośnięcia w niskiej temperaturze na całą noc (w lodówce) i poranne pieczenie chleba
II sposób - ciasto wyrasta ok. 2- 3 godzin w temperaturze pokojowej i jest gotowe do pieczenia w ten sam dzień

Bez względu na sposób wyrastania, pieczenie wygląda tak samo :) Nagrzewam wraz z kamieniem piekarnik do 250 stopni, góra dół, bez termoobiegu. Tuż przed włożeniem chlebek wyrzucam na oprószoną mąką deskę i nacinam szybkim ruchem tak ze 2-3 razy. Spryskuję nagrzany piekarnik wodą i wkładam chleb na gorący kamień. Piekę najpierw 20 minut, a potem zmniejszam temperaturę do 180 i piekę jeszcze ok 15 minut, pilnując, żeby chlebek za bardzo się nie zrumienił.
Studzę na kratce.



 
 

czwartek, 2 października 2014

Kurcze pieczone wg Czarodziejki.

Dziś wpis na życzenie :) Najpierw pokazałam jego zdjęcie na moim koncie na FB, a potem zaczęłam dostawiać pytania o przepis, o sposób wykonania. Bardzo to budujące, kiedy coś co wyszło spod moich dłoni wzbudza zainteresowanie i ciekawość odbiorców.
Dlatego dziś podaję moją skromną recepturę na pieczonego kurczaka. Jest to prosta i szybka w wykonaniu, więcej zajmuje czas oczekiwania, czyli pieczenia.


Zapraszam!


Składniki:

- 1 kurczak, mój miał ok. 1,8 kg
- 3 łyżki oleju
- sól, pieprz, suszony czosnek, papryka słodka, wędzona, chili
- ulubione zioła, u mnie: oregano, tymianek, bazylia, czosnek niedźwiedzi, odrobina cząbru, rozmaryn
- łyżeczka miodu (dowolny rodzaj)


Kurczaka trzeba umyć i osuszyć. Odstawiam go. Do miseczki wlewam olej i dodaję przyprawy. Dodaję ich na oko, tak po dużej szczypcie i mieszam z olejem. Ma wyjść niezbyt gęsta pasta, którą potem będę nacierała tuszkę. Pastę zawsze próbuję i w razie czego dodaję np. soli czy pieprzu. Robię ją zawsze pikantną i zdecydowaną w smaku. Kurczak to delikatne mięso, dlatego trzeba je troszkę ubogacić smakiem przypraw. Na sam koniec do przypraw dodaję miód, ma on być w postaci płynnej i energicznie wszystko mieszam, żeby składniki się połączyły. To miód odpowiada za ten piękny kolorek kurczaka po upieczeniu.
Gotową pastą nacieram mięso i odstawiam, najlepiej na całą noc.

Drugą ważną sprawą jest pieczenie. Kurczaka nie piekę nigdy w wysokiej temperaturze. U mnie to 170 stopni, termoobieg. Czas pieczenia zależy od wagi kurczaka, mój miał 1,8 i piekł się 2 h. Znam swój piekarnik i jego możliwości, może zdarzyć się tak, że inne piekarniki wymagać będą np. troszkę więcej czasu. Kurczaka piekę zawsze na środkowej wysokości w piekarniku i na kratce. Pod kratką ustawiam blaszkę do pieczenia, do której spływa nadmiar tłuszczu. W czasie pieczenia obracam tuszkę 2 razy, w równych odstępach czasu, by kurczak równomiernie się upiekł i z każdej strony miał chrupiącą skórkę.

To tyle :)



 
Smacznego życzę!

poniedziałek, 29 września 2014

Racuchy z ricottą wg Czarodziejki.

Dziś tak klasycznie, bez szału ale mimo wszystko, jak dla mnie, pysznie :) Takie racuchy to fajny pomysł na słodkie śniadanie, podwieczorek albo nawet na kolację. Można podać z ulubionymi dodatkami. Są puszyste i leciutkie. Nie zawierają zbyt dużo mąki, a ta która jest można zamienić na inną, zdrowszą. Nie dodaję do nich żadnego środka spulchniającego, a mimo to rosną i są puszyste.


Zapraszam!


Składniki:

- 2 małe jajka
- 220 g ricotty (u mnie domowa ricotta, która została zrobiona po wcześniej przygotowanym serze)
- 4-5 łyżek mąki pszennej
- 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
- 2 łyżeczki trzcinowego cukru (opcjonalnie)
- ok. 100 ml mleka
- szczypta soli


Żółtka oddzielam od białek i łączę w misce z serkiem, mąką, ekstraktem, cukrem, mlekiem i szczypta soli. Mieszam to wszystko delikatnie trzepaczką, nie za długo, bo konsystencja ciasta jest delikatna. Osobno ubijam białka i dodaję do masy, delikatnie mieszając. Racuchy piekę na rumiano, na ceramicznej patelni. Dzięki ceramicznej powłoce patelni nie muszę dodawać tłuszczu do smażenia.

Gotowe do podania, z ulubionymi dodatkami :)



 
 




 
Pozdrawiam :)

piątek, 26 września 2014

Pierś z kaczki z tymiankową jabłkową salsą.

Czy ja już wspominałam, jak bardzo lubię kaczkę? Oj, pewnie tak :) Uwielbiam to mięso, jest niezwykle aromatyczne, jest pełne klasyki i elegancji. Mogłabym spożywać je codziennie.
Dziś szybki pomysł na pierś kaczą, która przecież zawsze wspaniale łączy się z jabłkami. Tym razem jednak nie będą to pieczone jabłka, a ich wersja na surowo. Może ktoś się skusi :)


Zapraszam!


Składniki:

- jedna duża pierś z kaczki
- 3 ząbki czosnku
- 1 winne jabłko
- gałązki świeżego tymianku
- sól, pieprz, odrobina miodu
- pół małej cebuli lub jedna nieduża szalotka
- 2 łyżki 100 % soku jabłkowego
- 2 łyżki dobrego oleju


Umytą pierś nacinam na krzyż z tej strony, gdzie jest skóra. Nacinam jedynie skórę, uważam, aby nie uszkodzić mięsa. 2 szczypty soli ucieram w moździerzu z 2 ząbkami czosnku, odrobiną pieprzu i miodu na gładką masę. Nacieram nią kaczkę i odkładam na co najmniej 2 godziny, aby mięso mi się zamarynowało.
Po tym czasie rozgrzewam dobrze patelnię i obsmażam pierś. Najpierw na tej stronie, gdzie jest skóra. Nie dodaję tłuszczu do smażenia, kacza skóra ma go już nadto. Mięsko smażę tak długo ale dobrze się zrumieni, ale nie przypali i dopiero wtedy odwracam na drugą stronę. Robię to na wyczucie. Druga strona piersi to już tylko 2-3 minutki smażenia i wkładam pierś do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Czas zależy od wielkości piersi, mi zajęło to ok. 10 minut, bo miałam dość sporą pierś. Mięso po dotknięciu ma być miękkie. Po wyjęciu z piekarnika dajemy mu odpocząć kilka minut.
Pierś po pokrojeniu ma być różowa, a skórka na niej ma być zrumieniona.


W tym czasie zabieram się za salsę:


Cebulkę siekam w drobną kostkę, wrzucam do miski i delikatnie solę. Zostawiam na kilka minut. Jabłko, wraz ze skórą, kroję także w nieduża kostkę, dodaję do cebuli. Przeciskam przez praskę ząbek czosnku i także wrzucam do miski. Mieszam jej zawartość. Do salsy dodaję sok z jabłek, olej i listki świeżego tymianku. Mieszam i doprawiam do smaku pieprzem i jeśli trzeba także solą. Gotowe.






 
Pozdrawiam :)

środa, 24 września 2014

Schabowy z oscypkiem, surówka z kapusty i pieczone ziemniaczki, czyli jesienny obiad wg Czarodziejki

Dziś będzie swojsko :) Na prośbę męża zrobiłam wczoraj schabowego, którego zapiekłam z oscypkiem. Do tego pieczone ziemniaczki i surówka z kapusty, której smak starałam się odzwierciedlić również z opowiadań męża. Takie małe wyzwanie kulinarne :)



Zapraszam!



Kotlet schabowy z oscypkiem:

- dość grube kotlety schabowe (ilość zależna od ilości jedzących)
- jajko
- mąka
- bułka tarta
- sól, pieprz
- oscypek lub inny ser wędzony (jego ilość zależy od ilości kotletów)


Kotlety rozbijam i przyprawiam solą i pierzem. Następnie panieruję w kolejności - mąka, jajko i bułka tarta. Smażę na klarowanym maśle na złoto z obu stron. Odsączam z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku. Oscypka kroję na plastry, na każdy kotlet układam po 4-5 plasterków sera i zapiekam, aż do rozpuszczenia się oscypka w piekarniku, w temp. 160 stopni.



Surówka z kapusty:

- pół główki małej czerwonej kapusty
- pół główki małej białej kapusty
- 1 duża marchewka
- łyżka posiekanej natki pietruszki
- 2 łyżki oleju
- 2 łyżki octu winnego lub jabłkowego
- sól, pieprz, szczypta cukru


Obie kapusty siekam niezbyt grubo i delikatnie solę, żeby zmiękły. Zostawiam je na ok. 30 minut. Po tym czasie dodaję obraną, umytą i startą na tarce o dużych oczkach marchew. Dodaję także natkę pietruszki i mieszam. Sałatkę doprawiam - dodaję olej i ocet, a także cukier, pieprz. Jeśli po spróbowaniu uznam, że brakuje mi soli to jeszcze dosalam, ale nie za dużo.



Pieczone ziemniaczki:

- ziemniaki
- łyżeczka masła
- przyprawa do pieczonych ziemniaków mojej roboty lub ulubione zioła i przyprawy
- sól


Potrzebną ilość ziemniaków obieram, myje i kroję w łódeczki. Obgotowuję na pół twardo w osolonym wrzątku. Przestudzone ziemniaczki układam w naczyniu żaroodpornym, oprószam przyprawą do pieczonych ziemniaków, a na wierzchu układam kawałeczki masła. Wszystko zapiekam w temperaturze 190 stopni termoobieg, aż ziemniaczki się dobrze zrumienią.




 
 
Smacznie pozdrawiam :)

niedziela, 21 września 2014

Bitki wieprzowe w sosie własnym wg Czarodziejki.

To jest moje popisowe danie :) Mięsko wychodzi kruche, miękkie a sos, który je otula nie zawiera zagęszczaczy w postaci mąka czy śmietana. Dzięki temu jest lekki, ale nie traci nic na smaku i aromacie. Jest także bardzo prosty w wykonaniu, dlatego zachęcam wypróbować :)


Zapraszam!


Składniki:

- ok. 70 dkg ładnej, surowej szyki
- główka niedużej cebuli
- 2 - 3 ząbki czosnku
- kilka suszonych grzybów
- pół średniego selera
- sól, pieprz
- ziele angielskie
- liść laurowy
- 300 ml bulionu
- olej do smażenia


Umyte i oczyszczone z błonek mięso kroję w plastry. Ważne jest, by plastry nie były zbyt cienkie. Bardzo delikatnie rozbijam je tłuczkiem i każdy kawałek solę i posypuję pieprzem. Odstawiam przynajmniej na min. 30 minut, by poleżakowało trochę w przyprawach. Najlepiej jednak zrobić to wieczorem i zostawić szynkę na całą noc w lodówce. Po tym czasie obieram cebulę i kroję w półplasterki. Obieram czosnek i seler i również kroję. Kawałki nie muszą być regularnego kształtu bo i tak potem wszystko zostanie zmiksowane. Wszystko wrzucam do garnka, dodaję grzyby i odstawiam na bok.
Pora, by usmażyć mięso. Na rozgrzaną patelnię wlewam olej. Nie powinno go być zbyt dużo. Podsmażam mięso z obu stron, tak by się przysmażyło i zrumieniło ale nie spaliło ;) Kiedy obsmażone są obie strony, to przekładam mięsko do garnka, w którym są już grzyby, seler, cebula, czosnek i podlewam patelnię niewielką ilością bulionu. Deglasuję - czyli chodzi o to by, to co pozostało po smażeniu mięsa, ten cały smak i aromat, drewnianą łyżką zgarnąć z całej patelni, zmieszać z tą niewielką ilością bulionu i przelać do garnka z usmażonym już mięsem. Tę czynność powtarzam, aż wysmażę całą pokrojoną w plastry szynkę.
Następnie do mięsa i warzyw dolewamy resztę bulionu. Ja stosuję bulion warzywny, po prostu raz w tygodniu gotuję sobie taki wywar i ostudzony przechowuję w lodówce. Służy mi on jako baza do wielu potraw. 
Mięsko tak przygotowane i zalane bulionem gotuję pod przykryciem, na najmniejszym ogniu, by zmiękło - trwa to ok. godziny. Po tym czasie, gdy wszystko jest miękkie, wyjmuję mięso i blenderem rozcieram warzywa z bulionem. Nie przejmuję się, gdy sos okaże się za rzadki, bo będę go jeszcze redukowała. Do tak roztartego sosu wkładam kawałki mięsa i jeśli trzeba doprawiam solą i pieprzem. Wrzucam ziele angielskie, liść i duszę pod przykryciem jakieś 30 minut na małym ogniu albo do uzyskania zadowalającej mnie konsystencji.

Smacznego!



 
 

 
 
Pozdrawiam i udanej niedzieli życzę :*