środa, 29 października 2014

Creme Brulee wg Czarodziejki.

Ogólnie to ja jestem spod znaku czekolady :) Deser ten, jakim jest creme brulee, jednak uwielbiam i kocham miłością platoniczną. Zachwyciłam się nim pewnego zimowego wieczoru w Poznaniu i tak mi już zostało do dziś :) Uwielbiam go za wanilię, za gładkość i aksamitność, a zwłaszcza za tą pyszną i chrupiącą powierzchnię... mniam!


Zapraszam!



Składniki:

- 400 kremówki 30% lub 36%
- laska wanilii (nie żałuję sobie)
- 4 żółtka
- 4 łyżeczki cukru
- cukier trzcinowy do skarmelizowania


Do rondelka wlewam kremówkę, laskę wanilii kroję wzdłuż i tępą stroną noża ściągam ziarenka. Dodaję je do śmietanki razem z wydrążoną laską i doprowadzam całość do wrzenia. Odstawiam na chwilę, aby mi ostygło. w tym czasie ręcznie ucieram żółtka z cukrem. Robię to tylko do chwili, kiedy żółtka zaczną zmieniać kolor na jaśniejszy.
Przestudzoną śmietankę przecedzam przez sitko i powoli dodaję do żółtek, cały czas mieszając. Uwaga, trzeba to robić delikatnie, żeby na masie nie wytworzyła się piana.
W międzyczasie rozgrzewam piekarnik do 100 stopni, termoobieg. Kokilki do zapiekania napełniam kremem, wstawiam je do głębokiej brytfanny i do połowy wysokości zalewam gorącą wodą. Będą się piekły w tej kąpieli wodnej ok. 1h. Czas jest opcjonalny, zależy od tego jakiej wielkości mamy kokilki, jakie są wysokie. Krem jest gotowy, kiedy jego środkowa część ma konsystencję galaretowatą.
Teraz trzeba ostudzić go w temperaturze pokojowej, a następnie powinien schładzać się w lodówce ok.4 godzin. Najlepiej jest pozostawić go na całą noc.

Przed podaniem wierzch każdego kremu posypuję obficie cukrem trzcinowym i palnikiem karmelizuję.

Gotowe :)



 
 

 
Smacznie pozdrawiam :*

5 komentarzy: