Nazrywałam ostatnio jego całe mnóstwo. O tej porze roku, kiedy jest świeży, tak wspaniale pachnie. Pocieram listki palcami i aromat rozchodzi się wokół mnie, trwa na prawdę długo, a mój nos węszy za tym zapachem jak pies za kiełbasą.
Uwielbiam!
Ususzony będzie mi służył jako dodatek do zup, bulionów czy sosów, ale także do marynat dla mięsa i warzyw.
Zamrożę też sobie kilka takich gałązek, ale znaczna większość to będzie jednak suszona postać lubczyku.
Zapraszam!
Składniki:
- gałązki świeżego lubczyku, dużo gałązek :)
Lubczyk myję, osuszam na papierowym ręczniku i odrywam listki od grubych łodyg. Nie będę ich suszyła. Układam wszystko na tacce, na której leży papierowy ręcznik i wystawiam na ciepłe powietrze. Na pewno nie bezpośrednio na słońce, tak w półcieniu, gdzie lekko wieje wiaterek i osusza delikatnie lubczyk. Słońce popaliłoby delikatne listki i po wyschnięciu nie byłby już tak zielony.
Nie podam czasu suszenia, bo on jest zależy od pogody. Kilka razy w czasie tego procesu delikatnie mieszam zawartość tacki i obracam to, co ze spodu na wierzch, aby suszyło się równomiernie.
Kiedy lubczyk jest suchy mielę go drobno, można. też potłuc go w moździerzu. Co kto preferuje :)
Gałązki, których nie chciałam suszyć, wstawiam do chłodnej wody, do szklanki i przechowuję w lodówce. Używam ich na bieżąco przy przygotowywaniu np. bulionów.
:)
Muszę gdzieś zdobyć nasionka albo sadzonki :)
OdpowiedzUsuńDużo słyszę ale jeszcze nigdy nie używałam .
U mnie nadmiar lubczyku, przypomniałaś mi... mam go rozsadzić sąsiadce. W tym roku na pewno zasuszę :)))
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem jak smakuje...ups.
OdpowiedzUsuńDo tej pory mroziłam lubczyk, ale muszę tym razem ususzyć też :-) mama go bardzo dużo w ogrodzie u rodziców, jeden wielki krzak :-)
OdpowiedzUsuń