piątek, 11 listopada 2016

Gęś konfitowana.

W dniu takim jak dzisiejszy, niekwestionowaną królową stołów jest oczywiście gęsina. Można ją przygotować i podać na sposób przeróżny. Można piec, smażyć, gotować, dodawać do sałatek i zachwycać się jej smakiem. Gęsina jest pyszna, przekonałam się o tym nie raz, a konfitowanie sprawia, że smakuje wręcz wybornie. Według mnie w żadnym innym wydaniu nie jest tak aromatyczna, bogata i wykwintna.
Namawiam więc każdego, kto jeszcze nie miał okazji, aby skosztować gęsie mięso od tej właśnie kulinarnej strony.

Konfitowanie nie jest trudnym zabiegiem, trwa po prostu dłużej i sama jego nazwa brzmi troszkę tajemniczo. Nie ma się czego bać! Wystarczy odpowiednio przygotować mięso, a reszta robi się właściwie sama :)



Zapraszam dziś na krótką relację, z konfitowania gęsich nóżek i piersi.




Zaczynamy od mięsa :) U mnie będą to dwie gęsie piersi ze skórą i dwa udka, a raczej uda, bo do małych one zdecydowanie nie należą :)
Mięso umyłam i osuszyłam. Następnie natarłam przyprawami - 1,5 łyżeczki grubej soli, potłuczonej w moździerzu, 1 łyżeczka czosnku niedźwiedziego, kilka rozgniecionych ziaren jałowca, 1 łyżeczka majeranku, 1 łyżeczka suszonego czosnku. Tak przygotowane mięso umieszczam w plastikowych woreczkach strunowych i wkładam do lodówki na 2 dni.




W dniu konfitowania wytapiam gęsi tłuszcz. Udało mi się go kupić 2 kg, więc przetopiłam go na małym ogniu na smalec. Trwało to szybciej, niż wytapianie wieprzowego smalcu. Kiedy zabieg się skończył, to lekko przestudziłam płynny smalec, a następnie przecedziłam go przez sito, aby był czysty.
Gęsie piersi i uda trzeba oczyścić całkowicie z przypraw i osuszyć ręcznikiem papierowym. Ułożyłam je w garnku z grubym dnem, dodałam przeciętą na pół główkę czosnku, kilka ziaren pieprzu, jałowca, gałązkę świeżego rozmarynu i dwa liście laurowe. Zalałam wciąż ciepłym gęsim tłuszczem i podgrzałam na małym ogniu do temperatury 85 stopni. Pomógł mi termometr, ale bez niego także można się obejść. W odpowiednio nagrzanym tłuszczu pojawiają się pęcherzyki, sprawiając, że delikatnie on bulgocze.




Mięsko konfitowało się ok 3 godzin. Gotowe jest wtedy, kiedy łatwo odchodzi od kości, widelec bez problemu się w nie wbija.
Gotową gęsinę wyjęłam z tłuszczu i ułożyłam w kamiennym naczyniu.




Smalec przecedziłam przez sito i kiedy spadła jego temperatura zalałam nim kawałki mięsa, tak by przykrył je w całości.




Przygotowane w ten sposób kawałki mięsa można długo przechowywać. Wystarczy wyjąć część, na którą ma się ochotę i np. zrumienić w piekarniku. Oczywiście u mnie nie poleżą one w chłodzie kilku miesięcy, są zbyt smaczne i kuszące :)


Mięso w czasie konfitowania oddało swój tłuszcz, ale jednocześnie nie nasiąknęło nim. Stało się niebywale delikatne i kruche, bardzo aromatyczne.

Jedna ważna uwaga - po konfitowaniu nie wyrzucajcie przypadkiem czosnku, jego ząbki smakują wyśmienicie!


Smacznie pozdrawiam :)

2 komentarze: