piątek, 5 sierpnia 2016

Soki z sokownika - malinowy, wiśniowy, z czerwonej i czarnej porzeczki, czyli smak dzieciństwa...

Do dziś mam w pamięci, kiedy jako małe dziecko, co rano przez całe wakacje zbierałam przeróżne owoce w ogrodzie, a potem robiło się z nich przeróżne przetwory. Najbardziej nie znosiłam zbierać agrestu i porzeczek. Pierwszy ranił niemiłosiernie, a drugie były drobne i przez to praca była żmudna i ciągnęła się długi czas... Takie życie wiejskich dzieci kiedyś było, bo teraz wygląda to już zupełnie inaczej :)
W tym owocowym sezonie zamarzyły mi się domowe soki. Takie z sokownika. Uwielbiam ich smak, zapach i konsystencje. Jako, że w domu stał sprawny, choć mocno stary, sokownik, postanowiłam uśmiechnąć się do mamy, pożyczyłam i narobiłam tych dobroci z wiśni, czarnych i czerwonych porzeczek oraz oczywiście malin.
W planach mam jeszcze aronię, jak uda mi się zdobyć :)

Wykonanie soku nie jest trudne, potrzeba sokownika, cukru, owoców i wody :)


Zapraszam!


Proporcje i ilość zależne są od tego iloma kg owoców dysponujemy i jaki duży sokownik mamy :)
Ja robię tak, że na kwaśne owoce daję 1 szklankę cukru na 1 kg owoców, a jeśli owoce nie są bardzo kwaśne czy cierpkie, to na 1 ich kilogram wystarczy 1/2 szklanki cukru.

Sokownik składa się z 4 części:

- pojemnik na wodę
- część w której gromadzi się sok
- sito, na które wysypujemy owoce jeszcze nie przetworzone wraz z cukrem
- pokrywa

Do dolnego pojemnika wlewam wodę, grubo ponad połowę, wkładam część, w której zbierze mi się sok, a na nią sito. Na sito wsypuję umyte i przebrane wcześniej owoce, które przesypuje cukrem w ilości i proporcjach, jakie napisałam wyżej. Wszystko przykrywam pokrywą i włączam gaz.
Oczywiście zakładam rurkę, którą potem będzie mi leciał soczek.

Jeśli chodzi o owoce, to wiśni nie pozbawiałam pestek, a porzeczki umyłam i wrzuciłam razem z zielonymi gałązkami. Ich obecność nie wpływa na smak soku. Jeśli mam miękkie owoce to pierwszy sok leci już po ok. pół godzinie. Na sok z twardych owoców trzeba poczekać trochę dłużej.

Zawsze pod koniec wyrobu soku, mieszam owoce w sicie, aby do pojemnika spłynął cały sok. Jeśli komuś przeszkadzają pestki z malin, czy porzeczek, które mogę się w tym czasie dostać do soczku, wystarczy przecedzić go przez sito.

Niektórzy wlewają gorący sok do słoików czy butelek, zakręcają i odstawiają tak w chłodne miejsce. Ja zawsze jeszcze pasteryzuję, tak dla pewności, przez 15-20 minut.

To co zostaje mi w sicie, po uwolnieniu soku, służy mi jeszcze do robienia musów, ale o tym w następnym poście :)

Póki co, zachęcam i polecam robić własne, domowe soki. Zimą będą w sam raz do herbaty, deserów, albo jako napój dla najmłodszych (i nie tylko najmłodszych).





 
Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz