Obserwowanie jak z prostych i łatwo dostępnych składników powoli powstaje największy dar - chleb, sprawia mi wielką przyjemność. Wypiekanie chleba to piękna umiejętność, której oddaję się z wielką chęcią i którą wciąż zgłębiam, bo co tu dużo mówić, jestem w tej kwestii jeszcze wielkim laikiem.
Ten bochenek to prosty przepis na pyszny efekt końcowy. Zachęcam do wypróbowania :)
Długie i powolne wyrastanie sprawia, że miękisz chleba jest niezwykle sprężysty, co świetnie się komponuje z chrupiącą i wypieczoną skórką.
Zapraszam!
Składniki:
Zaczyn:
- 2 łyżki aktywnego żytniego zakwasu
- 3 łyżki mąki pszennej chlebowej
- woda (tyle, aby zaczyn miał lejącą konsystencję, coś jak ciasto naleśnikowe)
Robię go rano. Składniki łączę przy pomocy drewnianej łyżki ze sobą w misce i pozostawiam na kilka ok. 9 godzin, aż wszystko zacznie fermentować i zaczyn pokryje się licznymi pęcherzykami i podrośnie. Mój zaczyn stał w kuchni, dokładnie na kuchennym parapecie, gdzie jest ciut chłodniej niż w całym domu, dlatego dałam mu więcej czasu na bąbelkowanie.
Ciasto właściwe:
- cały zaczyn
- 600 g mąki pszennej chlebowej
- 1,5 łyżeczki soli
- 300 ml wody (tyle mi zabrała mąką)
Chleb wyrabiam wieczorem. Składniki na ciasto łączę ze sobą, dodając wody stopniowo. Woda, czyli jej ilość, przy wypiekaniu chleba to bardzo często kwestia umowna. Wszystko zależy od tego, jakiego rodzaju mąki użyjemy, jakiej konsystencji będzie zaczyn. Dlatego właśnie dodaję jej stopniowo. Ciasto wyrabiam ręcznie ok. 10 minut, robię to energicznie. Ma być elastyczne, miękkie i plastyczne. Odkładam do wysypanej mąką miski i daję mu odpocząć ok. 1,5 h. Po tym czasie znów wyrabiam przez kilka minut. Rozciągam je i składam na trzy. (Po każdym wypoczynku ciasto chlebowe robi się coraz bardziej miękkie, takie nawet bym powiedziała delikatne, jakby lejące. Czuć to wyraźnie pod pacami.) Czynności te powtarzam. Ciasto ląduje jeszcze raz w misce, odpoczywa ok. 1h i znów je wyrabiam przez kilka minut. Na koniec kształtuje okrągły bochenek i umieszczam w koszu, łączeniem ciasta do góry, w którym będzie rósł mój chlebek. Obsypuję mąką z wierzchu, przykrywam lnianą ściereczką i odstawiam na kuchenny parapet na całą noc.
Rano, następnego dnia, nagrzewam piekarnik wraz z granitową płytą - temperatura 230 stopni, grzanie góra-dół. Kiedy się nagrzeje, szybko przekładam chleb z kosza na płytę, nacinam dowolnie, naparowuję piekarnik i piekę tak 25 minut. Potem zmniejszam temperaturę do 190 stopni i piekę jeszcze 20 minut, aż skórka się ładnie przyrumieni.
Gotowy chlebuś studzę na kratce.
Pozdrawiam serdecznie :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz